Jednym z zespołów, który w ostatnich tygodniach zapracował na szczególne wyróżnienie, są Orlando Magic. Podopieczni Jamahla Mosley’ego wygrali 12 z 13 ostatnich spotkań, choć przez cały ten czas musieli radzić sobie bez swojego lidera Paolo Banchero. Czy to zapowiedź rzucenia rękawicy Boston Celtics?
W niedzielny wieczór Orlando Magic po raz drugi w ciągu kilku dni zmierzyli się w Nowym Jorku z Brooklyn Nets i ponownie zeszli z parkietu zwycięsko, choć tym razem nie obyło się bez problemów. Fakty są jednak takie, że zespół z Florydy wygrał 12 z 13 ostatnich spotkań i tym samym umocnił się na 3. miejscu w tabeli Konferencji Wschodniej.
Amerykańskie media poświęcają Magic coraz więcej uwagi. Ich seria budzi podziw przede wszystkim dlatego, że przez cały ten czas musieli oni radzić sobie bez Paolo Banchero. Część internautów zaczęła zadawać pytania, czy taki zespół Orlando jest w stanie rzucić wyzwanie ekipom walczącym o najwyższe laury.
Magic prezentują się świetnie, ale należy zwrócić uwagę na jedną istotną kwestię. Ich kalendarz był w ostatnim czasie wyjątkowo łaskawy, co pokazują liczby. Średni procent zwycięstw zespołów, które Orlando pokonali w ostatnich 13 spotkaniach— biorąc pod uwagę ich obecne bilanse — to 0,365.
Taki wynik dawałby zaledwie 12. miejsce w tabeli Konferencji Wschodniej i dopiero 14. pozycję w Konferencji Zachodniej. Tylko jeden zespół, który musiał uznać wyższość Magic, znajduje się obecnie w czołowej szóstce (Los Angeles Lakers), natomiast cztery kolejne ekipy (Phoenix Suns [wówczas bez Kevina Duranta, Bradleya Beala i Jusufa Nurkicia], Indiana Pacers, Brooklyn Nets oraz Detroit Pistons) zajmują lokatę premiowaną grą w turnieju play-in.
Warto też zaznaczyć, że Magic przegrali pięć pierwszych spotkań bez Banchero, gdzie rywalizowali między innymi z liderem Wschodu (Cleveland Cavaliers), liderem Zachodu (Oklahoma City Thunder), a także finalistą regorocznych finałów (Dallas Mavericks).
Nie chodzi o to, by umniejszyć w ten sposób Magic. Ich zespół jest bez wątpienia wyjątkowy, a poziom, jaki reprezentują m.in. Franz Wagner czy Jalen Suggs sugeruje, że ekipa z Florydy będzie w nadchodzących latach regularnie okupować pozycję w czołówce Wschodu. Pierwszy z wymienionych w 13 ostatnich spotkaniach zdobywa średni 26,6 punktu, 6,0 zbiórek, 7,1 asysty oraz 2,1 przechwytu na mecz.
Warto ostudzić jednak zapały, zaczekać na powrót Paolo Banchero, który przed urazem prezentował się wyśmienicie (29 punktów, 8,8 zbiórki, 5,6 asysty), a następnie zobaczyć, jak Orlando poradzi sobie z bardziej wymagającymi rywalami.
Najbliższy poważny sprawdzian, być może nawet już z Banchero, czeka ich w drugiej połowie grudnia. Podopieczni trenera Mosley’ego zmierzą się wówczas z kolejno Oklahoma City Thunder, Miami Heat, Boston Celtics, ponownie Heat oraz New York Knicks. Wszystkie te spotkania Orlando rozegra przed własną publicznością, gdzie w bieżących rozgrywkach jeszcze nie przegrali (9-0).
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!