Dallas Mavericks grają przeciętnie, przeplatając zwycięstwa z porażkami, a problemem zespołu Jasona Kidda jest ofensywa. Niedawno podkoszowy Mavs Christian Wood stwierdził, że powinien grać więcej. Czy to rozwiązałoby problemy tej drużyny?
Kłopoty Dallas Mavericks były raczej do przewidzenia. Luka Doncic zgodnie z przewidywaniami gra fenomenalnie, będąc głównym kandydatem do MVP. Problem jednak w tym, że zespół z Teksasu jest całkowicie od Doncicia uzależniony. Młody gracz dźwiga na swoich barkach całą drużynę. Poza nim i Spencerem Dinwiddiem próżno szukać w składzie Mavs koszykarzy kreujących grę.
Jakiś czas temu pisaliśmy o tym, że Luka ma bardzo wysoki „usage rate”, co niepokoi Jasona Kidda. Jest to spory problem, a wyniki Mavericks pokazują, że skład zbudowany w ten sposób ma pewne ograniczenia. Zespół z Dallas ma przeciętny bilans 9–7 i zdobywa średnio tylko 109,1 punktu na mecz, będąc pod tym względem jedną z najgorszych drużyn w NBA (25. miejsce w lidze).
Mavs za bardzo polegają na swojej gwieździe. Tak było w poprzednich rozgrywkach i to samo dzieje się teraz. Odpowiedzią na te problemy miało być pozyskanie z Houston Rocekts Christiana Wooda. Wood to podkoszowy o ciekawym zestawie umiejętności i niewątpliwie duże wzmocnienie. 27- letni koszykarz świetnie sprawdza się w pick and rollu jako kończący akcję oraz dysponuję świetnym rzutem dystansowym.
Wood ma dobre wejście do nowego klubu, notując 16, 6 punktu i 7,5 zbiórki na mecz i rzuca za trzy na dobrej 43 – procentowej skuteczności. Wydaje się jednak, że te cyferki byłyby jeszcze lepsze, gdyby dostawał więcej czasu na parkiecie. W tym sezonie gra nieco ponad 24 minuty, co jest sporym regresem w porównaniu do występów w barwach Rockets.
W niedzielnej porażce z Denver Nuggets Mavericks zdobyli tylko 97 punktów, a Wood grał zaledwie 17 minut (w czwartej kwarcie dostał 2 minuty) i nie był tym faktem zachwycony.
„Bardzo chciałbym grać więcej. Mówiłem o tym wiele razy, ale na razie odgrywam swoją rolę” – powiedział po meczu Wood, jak podaje Tim MacMahon z ESPN
Kidd woli mieć w pierwszej piątce podkoszowego skupionego na grze w obronie, a defensywa nie jest akurat mocną stroną Wooda. Zawodnik ten jest w rotacji trenera Mavs pierwszym rezerwowym, graczem, który zapewnia te kilkanaście punktów na mecz wchodząc z ławki. W teorii pomysł jest dobry i rzeczywiście często się sprawdza.
Zauważalnym trendem jest jednak brak minut dla Wooda w decydujących momentach spotkania. Kidd stawia wtedy na „rim protectora” pod koszem, co oznacza więcej czasu dla Dwighta Powella lub JaVale’a McGee. Może czas na zmianę nastawienia? A może problemy Mavericks sięgają głębiej i zwykłe roszady w składzie niewiele pomogą?