Kanadyjczyk uparł się, że nie przyjmie szczepionki na COVID-19. Nikt go do tego nie może rzecz jasna zmusić, z tym że prawo w San Francisco wymaga, by uczestnik imprezy masowej przedstawił zaświadczenie o zaszczepieniu. W innym wypadku nie zostanie wpuszczony do areny.
Według różnych źródeł – Andrew Wiggins nie chce się zaszczepić i swojego zdania nie zmieni. To oznacza, że Golden State Warriors mogą mieć w najbliższym czasie problem z dostępnością skrzydłowego. Nic nie wskazuje na to, by prawo miało się w San Francisco zmienić, dlatego Kanadyjczyk stanął przed trudnym dylematem. Jeśli wkrótce nie zostanie zaszczepiony, może być do dyspozycji zespołu wyłącznie w meczach wyjazdowych.
Niezaszczepiony zawodnik może ubiegać się o udział w imprezie masowej organizowanej w San Francisco, ale tylko jeśli szczepionka jest wbrew jego przekonaniom religijnym lub ma zaświadczenie medyczne wskazujące, że nie może zastrzyku przyjąć. Samo NBA nie wymusza na zawodnikach zaszczepienia, bo nie ma takiego prawa. Jednak sytuacja w kilku przypadkach nie pozostawia koszykarzom wyboru. Zatem Wiggins stał się dla GSW bólem głowy.
Rzekomo liga jest gotowa zapewnić Wigginsowi “wyjątek związany z religią”, jednak departament zdrowia miasta San Francisco i tak może Kanadyjczyka zablokować. Na razie przedstawiciele wspomnianej jednostki nie chcą w sprawie zawodnika zabierać głosu. Przypuszczamy, że trwają rozmowy pomiędzy departamentem, a Golden State Warriors mające na celu znalezienie w tej sytuacji optymalnego rozwiązania. Niewykluczone, że zawodnik będzie poddawany testom częściej niż koledzy z drużyny.
Wiggins ma być kluczową częścią rotacji Steve’a Kerra w nadchodzących rozgrywkach. W zespole wierzą, że jeszcze nie pokazał pełni swoich możliwości i nadal może stanowić ogromne wsparcie dla liderów – Stephena Curry’ego, Klaya Thompsona i Draymonda Greena. W 71 meczach poprzedniego sezonu regularnego Kanadyjczyk notował na swoje konto średnio 18,6 punktu, 4,9 zbiórki i 2,4 asysty trafiając 47,7 FG% oraz 38 3PT%.