Ubiegły tydzień Detroit Pistons podsumowali podpisaniem nowej umowy z Bojanem Bogdanoviciem. Skrzydłowy związał się z zespołem z Motor City lukratywną dwuletnią umową, której kwota pozwala sądzić, że klub widzi w zawodniku jednego z liderów na najbliższe lata.
Niechciany w Salt Lake City, po trzech sezonach z Utah Jazz Bojan Bogdanović przeniósł się latem do Pistons. Stosunkowo małym kosztem drużyna z Detroit pozyskała cenionego strzelca, jak się do tej pory wydawało, zbliżającego się do schyłku kariery na wysokim poziomie. Bogdanović przychodził do Motor City jako zawodnik z łatką typowego zadaniowca, który miał wpasować się w młody, wszechstronny zespół. Pierwsze mecze sezonu pokazały, że zawodnik nie stanowi jedynie uzupełnienia rotacji.
W sześciu spotkaniach Bośniak notował średnio 23 punkty na prawie 52% skuteczności z gry i 51% zza łuku. Dużo więcej grał na piłce, niż to było w Utah, a rozrysowane pod niego akcje nie kończyły się jedynie rzutami trzypunktowymi z rogów parkietu. Pistons znaleźli w osobie Bogdanovicia regularnego dostarczyciela pokaźnej zdobyczy punktowej, który nawet przy gorszym dniu rzutowym młodego duetu Jaden Ivey-Cade Cunningham daje drużynie spokój.
Sprowadzając Bogdanovicia do siebie Pistons brali także niewygodny 19,5-milionowy kontrakt „schodzący” po tym sezonie. Od dobrych kilku dni mówiło się, że GM klubu – Troy Weaver szuka możliwości przedłużenia umowy ze skrzydłowym, a rozmowy powoli zbliżają się do konsensusu. Złożony przez Bojana w niedzielę podpis zaowocował 2-letnią umową opiewającą na 39,1 mln dolarów.
Z krytykowanych często 19,5 milionów za sezon 2022-23 Bogdanović przejdzie zatem na podobną kwotę w dwóch kolejnych rozgrywkach. Szczegóły kontraktu nie zostały ujawnione, jednak można się domyślać, że umowa jest w pełni gwarantowana i jej wysokość będzie maleć wraz z drugim rokiem. Ponadto zawodnik będzie związany z klubem do końca sezonu 2024-25, gdy na karku będzie miał 36 lat.
***
Jeremy Sochan znakomicie rozpoczął karierę w NBA. Po początkowych problemach w ataku, skrzydłowy San Antonio Spurs prezentuje się coraz solidniej. Zdecydowanie gorzej mają się Los Angeles Lakers, którzy na początku rozgrywek wyglądają okropnie przede wszystkim w ataku. Niewiele wskazuje na to, by ten stan rzeczy się zmienił. W najnowszym odcinku podcastu PROBASKET LIVE Michał Pacuda mówi też o tym, dlaczego szkoda mu Bena Simmonsa.