Wiele wskazuje na to, że na parkietach NBA już go nie zobaczymy. Jeśli to prawda, to Rajon Rondo i tak może powiedzieć, że ma za sobą kawał kariery. W swoich najlepszych chwilach był jednym z najbardziej elektryzujących i jednocześnie ekscytujących zawodników w całej lidze. Pomógł swoim zespołom zdobyć dwa mistrzowskie tytuły — najpierw w 2008 roku jako młody rozgrywający Boston Celtics, a potem w bańce w 2020 roku w barwach Los Angeles Lakers, gdy był już weteranem.
37-letni dziś Rondo, który po raz ostatni zagrał w NBA w kwietniu ubiegłego roku, był gościem w programie JJ Redicka, opowiedział o swoich doświadczeniach i przyznał, że choć najczęściej starał się rywalizować nie tyle z przeciwnikami, ile z trenerem drużyny przeciwnej, to jednak było dwóch takich zawodników, wobec których miał inne podejście. Uważał, że jeśli uda mu się „rozpracować” Kobe Bryanta oraz LeBrona Jamesa, to jego zespół będzie miał szansę na zwycięstwo.
– LeBron był jak grający trener. To samo było z Kobe. Uważałem, że jeśli w jakiś sposób mogę być lepszy od nich, to jako zespół mamy szansę ich ograć – stwierdził Rondo, który szczególnie na w pierwszej połowie swojej kariery stoczył jako gracz Celtics wiele bojów zarówno z Jamesem, jak i z Bryantem (z tym drugim choćby w finałach w 2008 i 2010 roku).
Z kolei pod koniec kariery rozgrywający miał okazję połączyć siły z LeBronem w składzie Lakers. Opowiedział zresztą, że w bańce okazało się, że James ma bardzo podobne podejście i że też bardziej rozpracowuje trenera przeciwników, a nie samych zawodników. – Oglądaliśmy razem spotkanie. Heat i Celtics grali w finałach konferencji. Bron powiedział, że jak wygrają Heat, to on weźmie się za Spoelstrę, a jeśli Celtics, to wtedy ja muszę rozpracować Brada – zdradził Rondo.
37-latek co prawda nie pograł długo w Bostonie, gdy w 2013 roku trenerem został Brad Stevens, bo to o niego chodziło w tej rozmowie, ale jednak spędził z tym szkoleniowcem prawie półtora roku. – Nie myśleliśmy o tym, żeby pokonać Heat albo Celtics. Bardziej chodziło nam o to, że jeśli będziemy lepsi od trenera czy ogólnie sztabu trenerskiego, to możemy wygrać, tym bardziej że chodziło o trenerów, których całkiem dobrze znaliśmy – dodał gracz 4-krotnie wybierany do Meczu Gwiazd.
Lakers ostatecznie trafili wtedy w finałach na Heat, którzy ograli Celtics w sześciu meczach. Kalifornijska ekipa zwyciężyła w finałach, a Rondo odegrał wtedy całkiem niemałą rolę jako często trzeci najlepszy gracz LAL po LBJ-u oraz Anthonym Davisie. Dość powiedzieć, że rozgrywający w 16 meczach fazy play-off w bańce notował średnio 8,9 punktu, 4,3 zbiórki oraz 6,6 asysty w każdym spotkaniu, będąc jednym z najważniejszych rezerwowych w układance trenera Franka Vogela.
Rondo opowiedział też m.in. o swoich początkach w Bostonie, ciężkiej niekiedy współpracy z Big Three, walkach z Lakers, doświadczeniach z różnymi trenerami (a kto wie, czy niedługo sam nie spróbuje swoich sił jako trener; ostatnio był łączony z posadą asystenta m.in. w sztabie Celtics) czy o epizodzie w barwach Chicago Bulls, wyjaśniając, dlaczego drużyna, w której byli wtedy Jimmy Butler czy Dwyane Wade nie odniosła sukcesu. Z pewnością warto wysłuchać więc całego podcastu.
Wspieraj PROBASKET
