Prawdopodobnie dwa lata z rzędu z najgorszym bilansem w lidze, do tego trener z pięcioletnim kontraktem, którego chętnie zwolniliby wszyscy kibice. Sytuacja Detroit Pistons jest nie do pozazdroszczenia, a umowa ze szkoleniowcem nie jest czymś łatwym do pozbycia się.
Monty Williams miał w planach wzięcie jednego roku wolnego po tym jak pożegnał się z pracą w Phoenix Suns. Doprowadził tę drużynę do trzech wizyt w playoffs, a jedna z nich zakończyła się w przegranych 2-4 finale NBA z Milwaukee Bucks. Nowe władze klubu postanowiły jednak zmienić kierunek i przebudować skład, stawiając też na nowego trenera. Tym został Frank Vogel, a z drużyną pożegnali się między innymi Chris Paul i Deandre Ayton. Williams został więc bez pracy.
W NBA w ostatnich latach panuje trend, w którym drużyna, która zaczyna się przebudowywać dostaje młodego szkoleniowca, który jest na dorobku i ma rosnąć razem z drużyną. Tak jest choćby w Utah Jazz, Toronto Raptors, a tego samego będą próbowali teraz Washington Wizards i prawdopodobnie Charlotte Hornets. Oczywiście są od tego wyjątki jak San Antonio Spurs, ale Gregg Popovich to wybitna jednostka.
Po sezonie 2022/23 Detroit Pistons żegnali bez większych sentymentów i żalu poprzedniego trenera, Dwane’a Caseya. Wydawało się wtedy, że skoro drużyna dalej jest w przebudowie i nie będzie walczyła o wyniki jeszcze przez kolejny rok, to w klubie postawią na kogoś młodego. Wezmą jakiegoś asystenta z uznanego programu. Tymczasem generalny manager klubu Troy Weaver razem z właścicielem klubu Tomem Goresem postanowili skorzystać z okazji i nie przepuścić szansy na zatrudnienie fachowca jakim jest Monty Williams. Jak go przekonali, żeby nie odpoczywał przez rok? Pieniędzmi. Położyli mu kontrakt, któremu nie mógł odrzucić – 5 lat, za które zainkasuje brutto 78,5 mln dolarów.
I do tego momentu miało to sens. Williams przyszedł kiedyś do pracy w New Orleans Hornets, którzy szorowali o dno tabeli, ale wylosowali w drafcie Anthony’ego Davisa i wspólnie dotarli do play-off. Potem scenariusz poniekąd powtórzył się w Phoenix z drużyną budowaną wokół Devina Bookera. Tu plan był taki sam, a centralną postacią ma być Cade Cunningham. Tylko nikt nie spodziewał się aż takich perturbacji.
Drugi rok z rzędu Pistons najprawdopodobniej skończą rozgrywki z najgorszym bilansem w lidze. Na dzisiaj mają 13 zwycięstw i 65 porażek, o dwie wygrane mniej od drugiej najgorszej drużyny – Washington Wizards. W międzyczasie zanotowali wstydliwą serię 28 przegranych meczów z rzędu. Oczywiście miały na to wpływ kontuzje i stan personalny zebrany przez Troya Weavera, ale wiele ruchów wykonywanych przez Williamsa też było wątpliwych.
Najlepszym tego przykładem jest Ausar Thompson, debiutant wybrany z piątym numerem ubiegłorocznego draftu. Wyglądał jak nieoszlifowana perełka, był liderem wśród debiutantów jeśli chodzi o zbiórki, do tego wyskakiwał wręcz z ekranu pokazując skalę swojego talentu i atletyzmu. Co zrobił Williams? Posadził go na ławkę po 18 meczach sezonu, a potem zmieniał decyzje co jakiś czas. Podobnie było z innymi zawodnikami.
Teoretycznie można to tłumaczyć szukaniem optymalnego składu, ale wielokrotnie zawodnicy, którzy zagrali dobry mecz, w następnym spotkaniu dostawali zdecydowanie mniej minut. To wszystko się nie broniło i powodowało frustrację na każdym szczeblu. Od właściciela klubu, przez kierownictwo, zawodników, a na kibicach kończąc. W tej sytuacji Tom Gores ma naprawdę trudne decyzje do podjęcia.
Nie dość, że sytuacja z trenerem jest trudna, bo jak informuje Jake Fischer z Yahoo Sports trener w ogóle nie myśli nad opcją wykupienia jego umowy i rezygnacji z części pieniędzy, to jeszcze w kolejnym sezonie wchodzi w życie nowy kontrakt Weavera. A generalny manager pokazał podczas trade deadline, że się pogubił. Dokonał bardzo wielu wymian, wielokrotnie będąc tym który na papierze wyszedł gorzej od kontrahenta. A zdecydowana większość ekspertów zajmujących się NBA jasno określiła, że Pistons byli jednymi z największych przegranych zamknięcia okna transferowego.
Wydaje się, że ktoś musi zostać zwolniony. Albo trener, który ma za sobą pierwszy rok pięcioletniego kontraktu, albo generalny manager, którego nowa umowa za chwilę wchodzi w życie. Nie zazdroszczę decyzji, którą Tom Gores musi podjąć. Rozsądnym wydaje się rozstanie przynajmniej z jednym z nich. Ale będzie to kosztowne. Tylko czy warto ich trzymać obu, skoro ani się nie dogadują, ani nie przynoszą spodziewanych rezultatów? Coś w Pistons w lato musi się zmienić.
Chcesz wiedzieć gdzie obecnie znajdują się Pistons? Zawsze aktualną tabelę NBA znajdziesz tutaj.