Przy okazji debiutanckiego sezonu wschodzącej gwiazdy New Orleans Pelicans, dowiedzieliśmy się wielu rzeczy na temat jego faktycznego potencjału. Eksperci jasno wskazywali, że jego odblokowanie w dużej mierze zależy od tego, czy Zion Williamson zdoła uniknąć poważnego urazu.
Problem polega bowiem na tym, że kolana i kostki zawodnika New Orleans Pelicans muszą dźwigać ogromny ciężar górnej części jego ciała. Gdy grasz na takiej intensywności i z taką siłą, jak Zion Williamson, to musisz być szczególnie ostrożny, bowiem więzadła i ścięgna pracują na granicy swoich możliwości. Jednym z rozwiązań kłopotliwej sylwetki Williamsona, było zrzucenie kilogramów. Obawiano się jednak, że to może wpłynąć na siłę skrzydłowego.
Zatem już na początku swojej profesjonalnej przygody z koszykówką, Zion musiał iść na kompromis. Według ostatnich doniesień, od gry w bańce Williamson stracił 11 kilogramów. To sporo, jak na tak dużego gracza. Sztab szkoleniowy Pels na pewno zareagował na te wieści z entuzjazmem, jednak wiążą się z tym kolejne wyzwania. Formy fizycznej wychowanka Duke po prostu trzeba stale pilnować, bowiem wkrótce możemy zobaczyć efekt jo-jo.
Zion stracił dużą część swojego debiutanckiego sezonu z powodu kontuzji kolana. W meczach, które rozegrał zaprezentował to, czego się spodziewano – ogromny potencjał, który może uczynić go wielką gwiazdą. W 24 meczach notował na swoje konto średnio 22,5 punktu i 6,3 zbiórki trafiając 58,3 FG%. Drugi sezon zawodnika ma już wyglądać zupełnie inaczej, wiele jednak zależy od tego, jak ciało Williamsona będzie reagowało na kolejne obciążenia.
– Myślę, że nikt w Nowym Orleanie nie chce rozmawiać o tym, jak wyglądał Zion, gdy NBA wróciła do gry w bańce – mówi Brian Windhorst z ESPN sugerując, że sytuacja była naprawdę zła. – Nadal nie możemy powiedzieć, że jest smukły, ale porusza się zdecydowanie lepiej – dodaje. Pels powoli chcą zdejmować z zawodnika wszelkie ograniczenia. Biorąc pod uwagę fakt, że ma dopiero 20 lat, odsuwanie go od meczów w ramach “odpoczynku” brzmi wręcz absurdalnie.