Pierwszy mecz finałów dostarczył nam wielkich emocji. Jedna z najbardziej porywających ekip pod względem gry ofensywnej, po drugiej stronie piekielnie szczelna defensywa, dwucyfrowe prowadzenie, powrót i zwycięski rzut. Game 1 nie porwał jednak amerykańskich telewidzów. Starcie Thunder z Pacers było najgorzej oglądanym meczem finałów w historii pomiarów.
Zwycięski rzut Tyrese’a Haliburtona i wyszarpanie przewagi własnego parkietu w ostatniej sekundzie meczu nie było w stanie wpłynąć na oglądalność całego spotkania. Indiana Pacers ograli Oklahoma City Thunder w pierwszym meczu finałów NBA, ale na oczach historycznie kiepskiej liczby telewidzów.
Według pomiarów spotkanie oglądało 8,71 miliona osób (równoznaczny z rankingiem na poziomie 4,7), co jest najgorszym wynikiem od 1988 roku, kiedy rozpoczęto pomiary. Wynik ten nie uwzględnia lat 2020 i 2021, które nie są brane pod uwagę ze względu na panującą wówczas pandemię COVID-19. Dla porównania, średni wynik serii finałowej (4-0) pomiędzy Golden State Warriors a Washington Bullets z 1975 roku wynosił 11,38 miliona
Głównym powodem jest bez wątpienia udział zespołów z „małych rynków”, które nie przyciągają „niedzielnych” kibiców. Kiedy w grę wchodzi potencjalny tytuł Los Angeles Lakers czy Boston Celtics, sytuacja wygląda nieco inaczej.
Osoby, które na bieżąco śledzą rozgrywki NBA są z pewnością w stanie potwierdzić, że zarówno Pacers, jak i Thunder potrafią prezentować przyjemną dla oka koszykówkę i warto rzucić okiem na tegoroczną walkę o pierścienie. Przy okazji Game 2 pomóc może fantastyczne zakończenie pierwszego starcia.
Jak zawsze przy tego typu doniesieniach należy jednak podkreślić, że liczby maleją z uwagi na rosnące piractwo internetowe. Coraz więcej sympatyków koszykówki w najlepszym wydaniu ogląda spotkania na nielegalnych transmisjach. NBA samo w sobie — jako produkt — wydaje się bić rekordy popularności na mediach społecznościowych, a coraz bardziej lukratywne umowy za prawa telewizyjne mówią same za siebie.