Karl-Anthony Towns wrócił do gry w ostatnim meczu Minnesoty Timberwolves i znacząco przyczynił się do wygranej Leśnych Wilków z Sacramento Kings. Kilka dni temu lider zespołu uczestniczył w wypadku samochodowym, który mógł się skończyć dla niego znacznie gorzej.
Zawodnik przeszedł wszystkie testy związane ze wstrząśnieniem mózgu i wybiegł na parkiet w starciu z Sacramento Kings. Był zjawiskowy kończąc zawody z 34 punktami i 21 zbiórkami. Jeszcze przed meczem Karl-Anthony Towns porozmawiał z dziennikarzami, którzy wypytywali go o wypadek samochodowy, przez który KAT nie zagrał w meczu swojej drużyny z New York Knicks.
– Cieszę się, że żyję, bo wypadek mógł się skończyć dla mnie zupełnie inaczej. Powiedzmy, że miałem 5% na to, by przeżyć – mówi Towns. – 4%, by doznać poważnych uszkodzeń ciała i procent, by wyjść z tego bez większego szwanku – dodał. Czy to wyolbrzymienie, czy naprawdę wypadek Townsa był aż tak poważny? Samochód wiozący KAT-a musiał nagle zahamować, by uniknąć innego wypadku. Następnie zostali uderzeni przez dostawczaka jadącego z prędkością 60/70 km/h.
– Mogło być znacznie gorzej i mówiąc szczerze nie powinno się to skończyć dla mnie tak dobrze, jak się ostatecznie skończyło – kończy dramatycznym akcentem. Wstrząśnienie mózgu to faktycznie niewielkie obrażenie, jak na wypadek, który w słowach Townsa brzmi jak naprawdę solidna kraksa. W meczu z Kings nie było jednak widać żadnego śladu traumatycznego zdarzenia.
Wyniki NBA: Triple-double LeBrona na nic. Koniec serii Hardena
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET
Tylko dla wtajemniczonych i czytających uważnie 🙂 Założyliśmy na Facebooku specjalną grupę dyskusyjną dla czytelników i przyjaciół PROBASKET.
Grupa jest zamknięta, ale zapraszamy do niej wszystkich pozytywnych fanów NBA – https://www.facebook.com/groups/probasketpl/ – to ma być miejsce, gdzie będziemy dzielić się spostrzeżeniami i wymieniać doświadczeniami. Dołącz do grona pozytywnych fanów NBA.