New York Knicks w przeddzień startu nowego sezonu postanowili mocno zamieszać w swoim składzie. To jednak może nie być koniec ich ruchów transferowych. Według informacji Krisa Pursiainena, kluby dzwonią do Nowego Jorku z zapytaniem o Mitchella Robinsona, a władze Knicks są skłonne oddać swojego wychowanka.
W piątek w nocy New York Knicks i Minnesota Timberwolves doszli do porozumienia w sprawie dużej wymiany. Karl-Anthony Towns trafił do Nowego Jorku, a w drugą stronę do Minneapolis powędrowali Julius Randle oraz Donte DiVincenzo (oraz włączony później do tej wymiany Keita Bates-Diop). Informowaliśmy o tym tutaj. Knicks skorzystali z okazji, że Wolves po prostu musieli oddać Townsa.
Analizowaliśmy to już tutaj:
Od wczoraj pojawiają się także informacje, że Knicks „pociągnęli za spust” i włączyli do rozmów DiVincenzo – który ma za sobą fantastyczny sezon, a do tego przez najbliższe trzy lata grać będzie na doskonałym kontrakcie – gdyż ten był w Wielkim Jabłku niezadowolony. Pisał o tym Mat Issa, który współpracuje m.in. z Forbesem.
– Słyszę, że Donte DiVincenzo był tak naprawdę nieszczęśliwym w Nowym Jorku i nie był aż tak radosny z powodu „Nova Boys”, jak się mówiło. Knicks martwili się, że może być z tego problem, dlatego lepiej było go wytransferować – napisał Issa w mediach społecznościowych. DiVincenzo był jednym z czterech zawodników Knicks z uczelni Villanova i w nowym sezonie miał zagrać u boku trzech swoich dobrych przyjaciół: Jalena Brunsona, Josha Harta i pozyskanego na początku lata Mikala Bridgesa. Do tego jednak nie dojdzie.
Jak się okazuje, nie tylko DiVincenzo mógł być niezadowolony. Od miesięcy spekuluje się, że jakiś problem z Knicks ma Mitchell Robinson. Środkowy co jakiś czas wrzuca w mediach społecznościowych tajemnicze wiadomości. Często podkreśla w nich, że kiedyś przyjdzie czas, gdy „prawda wyjdzie na jaw”. 26-letni Robinson, który trafił do Nowego Jorku w 2018 roku, po odejściu Juliusa Randle’a został graczem z najdłuższym stażem w nowojorskim zespole.
I niedługo po transferze wrzucił taki post:
– Naprawdę świetnie się czuje. Najdłuższy stażem gracz Knicks. Ryzykowanie moim ciałem, by skutecznie wykonywać moją pracę, naprawdę się opłaciło – napisał. A w kolejnej relacji opisał swoje zdjęcie słowami: „będziecie mnie nienawidzić”. Trudno więc do końca stwierdzić, jaki jest tak w zasadzie wydźwięk takich postów.
Robinson od lat wrzucany jest do różnych plotek transferowych, ale mimo to pozostaje w Nowym Jorku. Kibice Knicks go uwielbiają, bo to wyjątkowy zawodnik, jednak jest jedno „ale”: ale tylko, gdy jest zdrowy. A z tym 26-letni środkowy, który potrafi znakomicie bronić, ma od początku kariery wielkie problemy. Już teraz pewne jest, że Robinson nie zdąży wyleczyć kostki na start nowego sezonu, a jego powrót do gry nastąpi najprawdopodobniej dopiero w 2025 roku.
Wydaje się, że niepewne zdrowie Robinsona było także jednym z powodów, dla których władze NYK postanowiły wzmocnić pozycję numer pięć i ściągnąć Townsa (choć trzeba przyznać, że nowy środkowy Knicks też w ostatnich latach często narzekał na kontuzje). Jak się okazuje, nowojorska ekipa może iść o krok dalej. Kris Pursiainen informuje, że kluby dzwonią do nowojorskich władz z zapytaniem o wymianę Robinsona, a Knicks są ponoć skłonni rozmawiać o jego transferze:
– Knicks otrzymują zapytania i rozmawiają o Robinsonie, który ma w tej chwili najdłuższy w klubie staż. Źródła zaznajomienia z sytuacją przekazały, że prawdopodobieństwo transferu nie jest znane, ale władze drużyny zdają się skłonne do wykonania kolejnego ruchu – czytamy.
Jeśli rzeczywiście Robinson jest niezadowolony w Nowym Jorku – a do tego prawdą były doniesienia o niezadowoleniu DiVincenzo, którego w zespole Knicks już nie ma – to transfer środkowego wydaje się prawdopodobny. Oczywiście najpierw trzeba będzie znaleźć odpowiedniego partnera do rozmów, a to może wcale nie być łatwe. Robinson ma sporą wartość, ale jednocześnie jego problemy zdrowotne na pewno odstraszają potencjalnych zainteresowanych przed składaniem „mocnych” ofert.
Warto pamiętać, że wymiana między Knicks i Wolves nie jest jeszcze oficjalna, a udział w niej wziąć mają także Charlotte Hornets, którzy w ten sposób ułatwią przeprowadzenie transferu z finansowego punktu widzenia. Szerszenie za pomoc mają otrzymać wybory w drafcie, a Knicks wyślą im kontrakt Daquana Jeffriesa. Konieczne są jednak kolejne ruchy nowojorskich władz, by to wszystko spiąć. W sobotę z klubem pożegnali się Marcus Morris Sr. i Chuma Okeke, czyli zawodnicy zaproszeni na obóz.
W ten sposób Knicks otworzyli sobie miejsca w swoim offseasonowym składzie, który w żadnym momencie nie może przekroczyć limitu 21 zawodników. A to sygnalizuje, że w najbliższych dniach będą wykonywać kolejne ruchy, by sfinalizować pozyskanie Townsa. W międzyczasie nie można więc wykluczyć tego, że znajdą nowy dom dla Robinsona, który w nadchodzącym sezonie zarobi nieco ponad 14 mln dol., a w kolejnym – ostatnim roku swojej umowy – niecałe 13 milionów.