W pierwszych pięciu meczach sezonu Stephen Curry notował przyzwoite osiągnięcia. Średnia zdobycz punktowa klasyfikuje go obecnie w najlepszej trójce strzelców, a imponująca liczba zbiórek i asyst zaskoczyła chyba nawet jego samego. Gwiazdor Golden State Warriors ma jednak jeden duży problem. Pewna statystyka obnaża słabość, na którą zawodnik o jego formacie nie powinien sobie pozwalać.
W przegranym starciu z Memphis Grizzlies Curry zgromadził na swoim koncie 36 punktów, zebrał 7 piłek i rozdał 8 asyst. Mogłoby się pozornie wydawać, że liczby są imponujące, jednak cieniem na osiągnięciu lidera Dubs rzuca się fakt, że zarówno w czwartej kwarcie, jak i w dogrywce nie zdobył nawet jednego punktu. Dodatkowo zaskakujące jest również to, że posucha punktowa Curry’ego w czwartej kwarcie nie jest rzeczą nową. To już trzeci mecz z kolei, w którym król strzelców ubiegłych rozgrywek nie zdobywa punktów.
Oprócz starcia z Grizzlies Curry zawodził również w ostatnich minutach meczów z Thunder i Kings. Tym razem brak wsparcia z jego strony przełożył się na pierwszą w sezonie porażkę Warriors.
Jak podaje StatMuse, w czwartych kwartach trzech ostatnich meczów Curry nie trafił żadnego z 11 rzutów z pola (+ dogrywka z Memphis). Statystyka wręcz szokująca.
Jak się ostatecznie okazało, by zwyciężyć we wspomnianych meczach z OKC i Kings, Warriors punktów swojego lidera w ostatnich odsłonach nie potrzebowali. Robotę kończyli wówczas inni. Mecz z Kings zakończył się rezultatem 119:107, a z Thunder 106:98.
W początkowej fazie czwartkowego starcia z Niedźwiadkami nic nie zapowiadało kłopotów. Dubs zaczęli mecz bardzo mocno i po 12 minutach prowadzili 17-punktami. Po zmianie stron do głosu coraz częściej zaczął dochodzić Ja Morant. Błyskotliwy rozgrywający napędzał pościg za gospodarzami i to głównie za jego sprawą Memphis zdołało wrócić do meczu.
Curry mógł zostać bohaterem meczu, jednak w końcówce regulaminowego czasu gry po perfekcyjnie rozegranej akcji spudłował decydujący rzut zza łuku. Ważnym usprawiedliwieniem Curry’ego może być fakt, że Steve Kerr pozostawiał go na ławce przez początkowe 6 i pół minuty czwartej kwarty. Być może jego rytm został zaburzony, a mięśnie wskutek długiej pauzy najzwyczajniej w świecie ostygły. Czy mógł to być zatem błąd trenera Warriors? Wszystko wskazuje na to, że nie i jest to raczej element głębszego planu Dubs względem lidera ekipy. Potwierdzają to również wcześniejsze mecze. W czwartej kwarcie pojedynku z OKC Curry na ławce przesiedział pierwsze 5 minut, a w starciu z Kings aż 6 minut. Wygląda to na zamierzony load managment.
Do niechlubnych statystyk wychowanka Davidson musimy podchodzić zatem z dużym dystansem. Indywidualne niepowodzenia Stepha w czwartych kwartach z pewnością nie będą trwały wiecznie. Znając ambitne usposobienie lidera Wojowników, możemy nawet zakładać, że w kolejnych meczach udowodni wszystkim krytykom, że był to tylko chwilowy impas. Pierwszą okazję ku temu będzie miał w niedzielę, gdy po raz drugi w ciągu tygodnia stanie naprzeciw graczom OKC.