To była niesamowita noc. Pierwsze starcie finałów Konferencji Wschodniej było z pewnością jednym z najbardziej emocjonujących pojedynków tegorocznych play-offów. Wszystko zakończyło się zwycięstwem Indiana Pacers, do którego doprowadził niesamowity rzut Tyrese’a Haliburtona. Lider ekipy z Indianapolis zaprezentował następnie gest, który Madison Square Garden widziało już 31 lat temu.



Trudno w jednoznaczny sposób opisać to, co minionej nocy wydarzyło się w Madison Square Garden. Jeszcze na 35 sekund przed ostatnią syreną New York Knicks prowadzili z Indiana Pacers różnicą  ośmiu punktów i wówczas wydawało się, że losy spotkania są już niemal przesądzone.

Niesamowitą serię trafień za trzy zaliczył wówczas Aaron Nesmith. Jego trzy trójki i dwa celne rzuty osobiste pozwoliły przyjezdnym zniwelować straty. Przy ostatnim posiadaniu Pacers przegrywali już tylko dwoma punktami i było wtedy jasne, że piłka trafi w ręce Tyrese’a Haliburtona.

Lider ekipy z Indianapolis próbował wypracować sobie pozycję rzutową, ale na jego drodze do kosza stał Mitchell Robinson, a dodatkowo piłkę wytrącił mu niemal Mikal Bridges. Haliburton musiał się więc cofnąć i próbował przekroczyć linię rzutów za trzy. Ostatecznie wiemy, że delikatnie o nią zahaczył, ale jego szalona próba odnalazła drogę do kosza — choć najpierw odbiła się wysoko od obręczy — i doprowadziła tym samym do dogrywki. Tuż po trafieniu w geście celebracji Tyrese chwycił się za gardło.

— Myślałem, że to była trójka. […] Każdy chciał, żebym zrobił [„duszenie”]. Zamierzałem się z tym wstrzymać do odpowiedniego momentu. Tamta chwila wydawała się odpowiednia — mówił tuż po zakończeniu meczu Tyrese.

Celebracja Haliburtona to oczywiste nawiązanie do „choke game” Reggie’ego Millera z 1994 roku. Lider ówczesnych Pacers całkowicie zdominował czwartą kwartę Game 5 finałów Konferencji Wschodniej, w której to zdobył aż 25 punktów i poprowadził swój zespół do zwycięstwa w Madison Square Garden. Jego gest duszenia zapisał się wówczas na kartach historii NBA.

Pacers znajdują się obecnie w doskonałym położeniu. Wyszarpali już przewagę własnego parkietu z rąk Knicks i nawet jeżeli przegrają drugie spotkanie w Wielkim Jabłku, to następnie czekają ich dwa spotkania w Gainbridge Fieldhouse. Niezależnie od wyniku serii Haliburton utarł nosa krytykom i zdążył już udowodnić, że daleko mu do najbardziej przereklamowanego zawodnika ligi.


Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna



  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    4 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments