Różnica czasowa daje nam możliwość spędzenia sylwestra i rozpoczęcia nowego roku w towarzystwie NBA. Przed nami cztery wieczorne spotkania, z czego pierwsze zostało zaplanowane już na godzinę 19:00 czasu polskiego. Na parkiety wybiegną dziś m.in. Stephen Curry, Anthony Edwards, Paolo Banchero czy Donovan Mitchell.
[19:00] Charlotte Hornets – Golden State Warriors
Ostatni wieczór 2025 roku rozpoczynamy od powrotu do domu Stephena Curry’ego, który znaczną część swojego dzieciństwa spędził w Karolinie Północnej, gdzie uczęszczał chociażby do liceum.
Spotkania przeciwko Charlotte Hornets były jak dotąd dla 37-letniego rozgrywającego stosunkowo udane. W całej swojej karierze odnotował on w nich bilans 17-7, ale trzeba przyznać, że cztery ostatnie mecze przeciwko Szerszeniom nie należały do najlepszych w jego wykonaniu.
W latach 2024 i 2025 Curry zdobywał kolejno 15, 23, 15 i 21 oczek, choć trzeba zaznaczyć, że Golden State Warriors wygrali wszystkie z tych pojedynków. GSW przegrali natomiast dwa wcześniejsze spotkania, w których Steph notował double-double z 31 i 24 punktami.
Wiemy doskonale, na co stać poszczególnych zawodników Wojowników. Na kogo jednak warto zwrócić uwagę po drugiej stronie? Dobry okres ma za sobą Brandon Miller, który w ostatnich dwóch tygodniach zaliczał występy z dorobkiem 25, 26 oraz 31 punktów. Hornets wygrali trzy z nich, a ich obecny bilans 11-21 plasuje ich na 12. miejscu w tabeli Konferencji Wschodniej.
Co z sytuacją LaMelo Balla? Jego cztery ostatnie występy to 23,5 punktu, 7,5 asysty oraz 3,8 zbiórki na mecz. Wydaje się, że dogrywa on sobie w Hornets, oczekując na transfer, o którym swego czasu było stosunkowo głośno, ale w ostatnich dniach nieco ucichło. Wciąż jednak wydaje się, że jego gra to bardziej podbijanie wartości rynkowej, aniżeli chęć wspięcia Charlotte do czołowej dziesiątki.
Warriors to zdecydowani faworyci tej rywalizacji i każdy inni rezultat będzie sporym zaskoczeniem. Eksperci Superbet szacują, że zapowiada się na spokojne zwycięstwo przyjezdnych, oferując 3.15 za każdą postawioną złotówkę w przypadku wygranej Hornets.
[21:00] Atlanta Hawks – Minnesota Timberwolves
Kolejny mecz, w którym w akcji możemy oglądać jednego z głównych kandydatów do zmiany klubowych barw. Trae Young wrócił do gry po dłuższej przerwie spowodowanej kontuzją, ale jak dotąd nie wzbudza większej sympatii nawet wśród sympatyków Atlanta Hawks.
W pierwszym występie zdobył osiem punktów i choć dorzucił 10 asyst, to skuteczność 0/5 za trzy i porażka z Charlotte Hornets mówią same za siebie. W kolejnym starciu zaaplikował co prawda rywalom 35 oczek, ale był ewidentną dziurą w defensywie, co wpłynęło na to, że Chicago Bulls zdobyli tej nocy aż 150 punktów.
Young nie zagrał w poniedziałek przeciwko Oklahoma City Thunder, czyli meczu, który był siódmą z rzędu porażką Jastrzębi. Czy z nim, czy bez niego, sytuacja Hawks jest kiepska i wygląda na to, że wyciągnięcie wszystkiego, co da się wycisnąć z transferu Trae to dla nich najlepsze rozwiązanie.
Zainteresowanie nie jest jednak tak spore, jak mogłoby się wydawać. Young ma ogromne oczekiwania finansowe, a tworzy jednak lukę po bronionej stronie parkietu. W długoterminowej perspektywie nie jest więc atrakcyjnym rozwiązaniem, bo chce on być „samcem alfa”, a nie wydaje się, by był do tej roli w pełni stworzony.
Spotkania Hawks zawsze warto rozważyć z uwagi na Jalena Johnsona, czyli wschodzącą gwiazdę. Skrzydłowemu nie brakuje wcale zbyt wiele do średnich na poziomie triple-double (23,7 punktu, 10,4 zbiórki, 8,4 asysty), choć ostatnie spotkanie opuścił z uwagi na chorobę.
Minnesota Timberwolves przegrali niedawno z Brooklyn Nets, co trzeba rozpatrywać w kategoriach ogromnego rozczarowania. W kolejnym spotkaniu zrehabilitowali się za wpadkę, ogrywając Chicago Bulls różnicą 35 oczek. Leśne Wilki nie mogą pozwolić sobie na zbyt wiele wpadek, bo znajdują się na 6. miejscu w tabeli Konferencji Zachodniej (21-12), a za ich plecami czają się Phoenix Suns (19-13) i Golden State Warriors (17-16).
Z 15 zwycięstw w bieżących rozgrywkach tylko pięć Hawks odnieśli we własnej hali. Nie powinno więc dziwić, że to przyjezdni z Minneapolis mają teoretycznie większe szanse na wygraną, co widać po kursach Superbet.
[21:00] Indiana Pacers – Orlando Magic
Zostajemy na Wschodzie, ale przenosimy się kilkaset kilometrów na północ. Najgorszy obecnie zespół w Konferencji Wschodniej (6-27) zmierzy się z Orlando Magic, którzy znaleźli się w samym środku ścisku panującego obecnie w tabeli. Trzecich w tabeli Boston Celtics (19-12)i zajmujących ósmą lokatę Cleveland Cavaliers (18-16) dzieli zaledwie jedno zwycięstwo, podczas gdy ekipa z Florydy plasuje się na 5. pozycji.
Magic walczą o utrzymanie dodatniego bilansu i jak najlepsze rozstawienie przed play-offami, ale ostatnio grają bardzo mocno w kratkę. Z 12 ostatnich spotkań podopieczni Jamahla Mosleya przegrali aż siedem, ale równa się to z obecną serię Indiana Pacers, którzy przegrali dziewięć meczów z rzędu.
Po obu stronach możemy obserwować jednak graczy godnych uwagi. Pascal Siakam to mimo wszystko świetny zawodnik, który zdobywa średnio 23,4 punktu, 6,7 zbiórki, 3,8 asysty oraz 1,3 przechwytu na mecz. Po drugiej stronie mamy m.in. Paolo Banchero, ale jego przypadek jest jednak specyficzny.
W bieżących rozgrywkach skrzydłowy notuje najgorszą średnią punktów i asyst na przestrzeni trzech ostatnich sezonów, a miał być to przecież sezon, w którym postawi wyraźny, a zarazem spory krok w kierunku ligowego piedestału. Znacznie spadła również jego efektowność. Z gry trafia obecnie 43,4% (w poprzednim sezonie 45,2%), z kolei zza łuku zaledwie 23,8% (wcześniej 32,0%).
[21:30] Cleveland Cavaliers – Phoenix Suns
To będzie mecz, który może skończyć się nawet po północy czasu polskiego, czyli w dosłowny sposób możemy rozpocząć z nim rok 2026. To również starcie dwóch ekip, które wydają się stosunkowo groźne w swoich konferencjach, ale brakuje im jednak kilku elementów, by włączyć się do realnej walki z czołówką.
Phoenix Suns mieli być jedną z najgorszych ekip Zachodu po transferze Kevina Duranta, a okazuje się, że radzą sobie zaskakująco dobrze. Szczególnie dobrze w Arizonie odnajduje się Dillon Brooks, który notuje jak dotąd 21,5 punktu (rekord kariery), 3,1 zbiórki, 1,6 asysty oraz 1,3 przechwytu (rekord kariery) na mecz.
Tego samego nie można powiedzieć o Jalenie Greenie, czyli drugim zawodniku, który musiał rozstać się z Houston Rockets z uwagi na transfer KD. Po dwóch występach w bieżących rozgrywkach doznał on poważnej kontuzji ścięgna udowego i choć wg informacji Kelly’ego Iko z Yahoo Sports do gry chciał on wrócić jeszcze w grudniu, to prawdopodobnie musi zaczekać do nowego roku.
Nie zmienia to jednak faktu, że Suns wygrali cztery ostatnie spotkania z rzędu, choć ich rywale — z wyjątkiem Los Angeles Lakers — byli raczej zespołami niskiej klasy. W ostatnich tygodniach podopieczni Jordana Otta wygrywali jednak m.in. z San Antonio Spurs czy Minnesota Timberwolves (dwukrotnie) i trzeba się po prostu z nimi liczyć.
Cleveland Cavaliers od początku sezonu borykali się z problemami kadrowymi, co przełożyło się na wyniki. Do gry wrócił już jednak Evan Mobley, więc na liście kontuzjowanych znajdują się już tylko Larry Nance Jr. oraz Max Strus. Efekt? Zwycięstwo ze Spurs, które nastąpiło jednak po porażkach z New York Knicks i Houston Rockets.
W dziesięciu ostatnich spotkaniach, w których ekipa z Ohio odnotowała bilans 4-6, traciła ona średnio aż 120,1 punktu na mecz. Tylko trzy drużyny w ich konferencji mają na przestrzeni całego sezonu gorsze statystyki pod tym względem — Atlanta Hawks, Chicago Bulls oraz Washington Wizards. Suns w ostatnich dziesięciu meczach zdobywają jednak średnio tylko 110,0 oczka na mecz, co byłoby z kolei najgorszym wynikiem na Zachodzie.
Cavaliers mają sporo do udowodnienia, jeżeli chcą być brani na poważnie na Wschodzie. Mecz z Phoenix może być na to dobrą okazją, bo to oni są faworytem tej rywalizacji, co potwierdzają kursy oferowane przez Superbet.
Tego dnia bardziej niż kiedykolwiek indziej istnieje szansa, że uda się nam zarwać noc w środku tygodnia. Dla tych, którzy celebrację nowego roku zakończą już w okolicach pierwszej w nocy, mamy do polecenia dwa wyjątkowe spotkania. O godzinie 01:00 czasu polskiego San Antono Spurs zmierzą się z New York Knicks. Do rewanżu za finał NBA Cupu, czyli starcie Victora Wembanyamy z Jalenem Brunsonem, nie trzeba nikogo szczególnie namawiać.
Nieco później, bo trzydzieści minut później Toronto Raptors podejmą przed własną publicznością Denver Nuggets. Wczoraj niestety dowiedzieliśmy się, że z gry na okres minimum czterech tygodni wypadł Nikola Jokić. Warto jednak rzucić okiem na to, jak pod nieobecność Serba będzie radzić sobie jego zespół.














