Choć Stephen Curry jest najlepiej rzucającym zawodnikiem za trzy w historii NBA, to Sabrina Ionescu w nocy z soboty na niedzielę napędziła mu sporo strachu. Ostatecznie gwiazda Golden State Warriors pokonała trzema punktami najlepszą strzelczynię WNBA za trzy trzema oczkami. Pojedynek, który został rozegrany pomiędzy gwiazdami NBA i WNBA był pierwszym tego rodzaju starciem w historii.
Jako pierwsza rzucała Sabrina Ionescu, która trafiła siedem pierwszych rzutów, by ostatecznie skończyć z 26 punktami. Było to jednocześnie wyrównanie najwyższego wyniku w konkursie trójek NBA, który został rozegrany nieco wcześniej i w którym triumfował Damian Lillard.
Przed ostatnim koszykiem z piłkami Curry miał 21 punktów. Rzucanie z miejsca, w którym każdy z jego rzutów liczył się za dwa punkty, rozpoczął od pudła, ale trafił cztery kolejne rzuty, przechylając szalę zwycięstwa na swoją stronę.
— Widziałem pierwszy kosz w jej wykonaniu i przypomniał mi się jej występ z lata. To z pewnością nałożyło na mnie dodatkową presję i chciałem dobrze zacząć. To było świetne doświadczenie i dobra zabawa — skwitował Curry, cytowany przez ESPN.
Już po zakończonym pojedynku Ionescu nie ukrywała, że chce rewanżu. — Oczywiście Steph wygrał zasłużenie i będę chciała spróbować pokonać go następnym razem — powiedziała zawodniczka New York Liberty. I choć niektórzy zapowiadali ten pojedynek jako kolejną odsłonę „Wojny Płci”, to atmosfera pomiędzy Currym i Ionescu w niczym nie przypominała tej, jaka w 1973 r. wytworzyła się pomiędzy Bobbym Riggsem i Billie Jean King.
— Rozmawialiśmy o tym, jak fajną okazją jest zrobienie czegoś, co jeszcze nigdy się nie wydarzyło. Jej obecność zainspiruje następne pokolenia młodych chłopców i dziewcząt, którzy chcą rywalizować i widzą w nas siebie — podkreślił Curry. I choć początkowo Ionescu miała rzucać z dystansu znanego jej z WNBA (6,75 m), to ostatecznie zdecydowała się na linię NBA, oddaloną od kosza o 7,24 m.
***