Drugoroczniak z Detroit – Stanley Johnson ma ostatnio spore problemy w kontaktach ze Stanem Van Gundym. Zespół wybrał go w drafcie 2015 mając nadzieję, że wyrośnie na gwiazdę ligi. Był traktowany jako jeden z najciekawszych zawodników swojego pokolenia. Przyszedł jednak moment, który skutecznie przetestuje odporność wychowanka Arizony.
Do tej pory było sporo niejasności – co właściwie dzieje się ze Stanleyem Johnsonem i dlaczego Stan Van Gundy tak rzadko z drugoroczniaka korzysta? Detroit Pistons mają solidną dziurę na pozycji numer dwa, tymczasem Johnson w żadnych okolicznościach nie stanowi dla swojego trenera rozwiązania, z którego ten byłby usatysfakcjonowany. Relacje pomiędzy dwójką mogą być mocno nadwyrężone, ale Van Gundy w ostatniej rozmowie z mediami dokładnie wyjaśnił, co jest powodem takiej sytuacji.
– Musi zacząć znacznie lepiej pracować i uczyć się – stwierdził szkoleniowiec Tłoków. – Po prostu musi. Jest walczakiem i gdy wystawisz go na parkiet będzie grał naprawdę twardo. Ale powinien radzić sobie lepiej we wszystkim, co prowadzi do momentu, w którym znajdujesz się na parkiecie – dodaje szkoleniowiec, jeszcze raz podkreślając swoje obawy o etykę pracy wychowanka Arizony. Nie wiadomo czy problem powstał nagle, czy ciągnie się od debiutanckiego sezonu Johnsona. Na pewno jednak opóźnia jego rozwój.
Trener widzi, że 20-latkowi po prostu czasami się nie chce. – Musi zrozumieć, że nie chodzi tylko i wyłącznie o grę, ale także o odpowiednie przygotowanie – kontynuuje trener Pistons. Johnson grał średnio 14 minut w 18 meczach sezonu 2016/2017. Notował podczas tego okresu średnio 3,8 punktu! Przypomnijmy, że zespół z Mo-Town wybrał swingmana z 8 numerem w pierwszej rundzie ostatniego draftu. Tak wysoka selekcja narzuca pewne oczekiwania, a Stanley rozczarował człowieka, który zaufał mu najbardziej – swojego nowego trenera.
W zeszłym tygodniu Johnson został zawieszony na jeden mecz za naruszenie przepisów drużyny. Nie podano przyczyny takiej reakcji trenera, ale Stanley sam zadaje pytania. – Szczerze powiedziawszy nawet nie wiem, w jakiej się obecnie znajduję sytuacji. Nie gram w koszykówkę i to dla mnie jedyna zła rzecz, która ma miejsce. Cały czas pracuję nad swoją grą. Nie jestem oczywiście zadowolony z tego, że ostatnio nie dostaję minut. Staram się potraktować to jako lekcję. Muszę być lepszy w niektórych elementach, by trener był zadowolony – przyznaje.
SVG wysłał do zawodnika bardzo klarowną wiadomość. To od niego zależy, co z nią zrobi i jak zareaguje. Johnson jest na etapie, na którym jego grę, nastawienie i podejście do całej zabawy można modulować. Dokładnie to stara się zrobić Stan, doskonale zdając sobie sprawę, że bez odpowiedniej etyki pracy zawodnik nie osiągnie sukcesu, jaki był mu pisany. – Chcemy aby był naprawdę dobrym graczem i posiadamy wszystko, by go takim uczynić. Także od niego będą zależały sukcesy tej drużyny. To jednak wymaga pracy! – kończy trener.
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET