Debiutant Filadelfii 76ers Ben Simmons wie dlaczego zagrał tak jak zagrał w meczu nr 2 przeciwko Boston Celtics. Rozgrywający rzucił zaledwie punkt. Słabszą dyspozycję tłumaczy nadmiernym myśleniem.
– Wydaje mi się, że cała wina leży po mojej stronie – stwierdził Simmons po pierwszym w karierze meczu, w którym nie udało mu się trafić ani razu z gry. – Myślałem za dużo, często kombinowałem. Nie byłem mentalnie w meczu i to się zemściło. Celtics oczywiście mają plan na bronienie mnie, ale to niczego nie tłumaczy – dodał.
Celtowi, którzy dzięki wczorajszej wygranej podwyższyli prowadzenie w rywalizacji na 2:0, zagrali bardzo twardo. Zmusili Simmonsa do pięciu strat oraz ograniczyli jego możliwości zdobywania punktów do minimum. – To zasługa drużyny. Kryliśmy go na zmianę, co przyniosło zamierzony skutek – powiedział Marcus Smart z Celtics.
Jednak sam Simmons obstaje przy swojej wersji twierdząc, że fizyczna gra Celtów jest niczym w porównaniu do tego, w jaki sposób grali zawodnicy Miami Heat w pierwszej rundzie. Rookie był w starciach z Heat niesamowity. Osiągał średnio 18 punktów, 10 zbiórek i dziewięć asyst. – Słabsze występy będą mi się przydarzać, to normalne. Nie jest to idealny moment na takie coś, ale dobrze, że wracamy do domu – dodał Simmons.
Problemy Simmonsa stały w kompletnej opozycji do występu TJ-a McConnela, który w 17 minut zanotował osiem punktów, pięć asyst i dwa przechwyty. W trakcie tych 17 minut, Sixers byli lepsi od Celtics o 16 oczek. Postawiło to trenera Bretta Browna w trudnej sytuacji wyboru w końcówce spotkania. Ostatecznie zdecydował się na Simmonsa. Australijczyk pojawił się na parkiecie na 5:30 przed końcem, Sixers wtedy prowadzili dwoma punktami.
– To nie było łatwa decyzja, muszę to przyznać. Chcę jednak, aby moi młodzi liderzy uczyli się odpowiedzialności. TJ rozgrywał dobre zawody, ale postanowiłem wrócić do Bena. Miał on niesamowity rok, jest najlepszym debiutantem. Musi nauczyć się grać w każdych warunkach – bronił swojego wyboru Brown.
Historia nie jest po stronie 76ers. Jak podaje oficjalna strona NBA, zespół, który przegrał dwa pierwsze wyjazdowe mecze w serii, wygrywał ostateczna rywalizację w zaledwie 6% przypadków. Pomimo porażki, Brown, Simmons i Joel Embiid zapewniają, że to niepowodzenie nie pozostanie w ich głowach na długo. – Jesteśmy młodzi, uczymy się, nikt nie panikuje. Trzymamy się razem jako zespół. Wracamy do własnej hali i musimy wziąć sprawy w swoje ręce – zakończył Simmons.