To rzekomo nic osobistego, ale Ben Simmons doszedł do wniosku, że połączenie w jednej drużynie jego talentu i talentu Joela Embiida nie przyniesie niczego dobrego. Rzekomo był to jeden z najmocniejszych argumentów przemawiających za tym, by poprosić Philadelphię 76ers o transfer.
Słowa wypowiedziane w trakcie media-day Philadelphii 76ers rzekomo nie zrobiły na Benie Simmonsie większego wrażenia. Wszyscy w Philly próbują nakłonić zawodnika do zmiany zdania. W międzyczasie Daryl Morey, generalny menadżer drużyny, szuka transferu po zachodniej stronie mapy, aby wysłać Simmonsa do zupełnie innej konferencji. W międzyczasie pojawiają się kolejne doniesienia na temat skrzydłowego i powodów jego decyzji.
Doc Rivers spytany o to, dlaczego Simmons chce odejść, nie był w stanie udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Szkoleniowiec sam nie wie. – Z jakiegoś powodu chce zmienić drużynę – mówił szkoleniowiec zespołu. W międzyczasie Sam Amick z The Athletic informuje, że Australijczyk po prostu nie chce grać z Joelem Embiidem. Dlaczego? Ponieważ wychodzi z założenia nie jest w stanie grać w tym samym systemie co największa gwiazda składu.
Rzekomo nie ma w tym nic osobistego, ale po prostu Simmons czuje, że jego karierze pomoże odcięcie się od Embiida. Joel rzekomo blokuje mu wszystkie możliwości w pomalowanym, co stawia Simmonsa w niekomfortowej sytuacji, ponieważ musi operować głównie na dystansie, a tam przecież nigdy nie czuł się najlepiej. – Budowanie ekosystemu wokół Embiida nie współgra z tym, w jaki sposób on [Simmons] chce grać – pisał Amick.
Nie da się ukryć, że jest to uzasadniony argument, bowiem od kilku sezonów mówiło się o tym, że panowie nie są w stanie współpracować. Stąd zrodziły się pogłoski o transferze Simmonsa już parę lat temu. Zespół utrzymywał jednak, że chce dać tej dwójce szanse. Ostatnie play-offy najwyraźniej przekonały Australijczyka, że kontynuowanie tej ścieżki nie ma dla niego najmniejszego sensu. Tym bardziej nie możemy się doczekać, jak poradzi sobie w nowym miejscu.