Poziom pracy sędziów NBA oraz łatwości, z jaką regularnie sięgają po gwizdek to w ostatnich latach jeden z tematów przewodnich amerykańskich mediów sportowych. Od początku bieżącego sezonu arbitrzy dali nam sporo okazji do kwestionowania swojej dyspozycji, co wywołało bezpośrednią interwencję przedstawicieli ligi. Statystyki pokazują, że przynosi ona jak dotąd zamierzone efekty.
O pracy sędziów na parkietach NBA powiedziane zostało już niemal wszystko. Pomimo próśb ze strony kibiców czy zawodników arbitrzy w dalszym ciągu z wyjątkową łatwością sięgają po gwizdek, rujnując tym samym optymalny rytm spotkania, a wielokrotnie wpływając również na jego rezultat. Działa to jednak w obie strony, bo czasem takowego gwizdka brakuje, o czym boleśnie w poprzednim sezonie przekonał się LeBron James.
W tym roku tego typu sytuacji również nie brakuje. Ostatnio w przestrzeni zaledwie kilku godzin sędziowie odgwizdali dwa przewinienia techniczne zawodnikom, którzy po skutecznym/efektownym wykończeniu akcji spojrzeli jedynie w kierunku rywala. Jedną z ofiar był Russell Westbrook, którego wzrok skierowany na Santiego Aldamę z Memphis Grizzlies wystarczył, by otrzymać „technika”.
Okazuje się, że pomimo takich sytuacji przedstawiciele ligi są zadowoleni z tego, jak wygląda obecnie sędziowanie w NBA, co wiąże się z pewnością z szybkim „ucinaniem” sytuacji, które mogłyby potencjalnie doprowadzić do starć pomiędzy zawodnikami. Monty McCutchen, starszy wiceprezes ds. rozwoju i szkolenia sędziów, podkreśla w rozmowie z ESPN, że liga poczyniła już pierwsze kroki w kierunku „normalizacji” sędziowania, a obecny stan rzeczy napawa optymizmem.
— Cieszę się z tego, gdzie znajdujemy się obecnie [w kwestii sędziowania]. Pracowaliśmy z pojedynczymi osobami, tak jak to zawsze robimy. Nie zebrałem całej grupy, mówiąc „gwiżdżemy za dużo”. Nic takiego nie miało miejsca. Nasza praca wymaga kooperacji z jednostkami, by lepiej się sprawować — mówi doświadczony, choć emerytowany już arbiter.
Problemem są również przewinienia przy rzutach, czyli aspekt, który sędziowie zdołali poprawić na początku poprzedniego sezonu, ale ostatecznie wszystko wróciło do „normy”, na czym wielokrotnie zyskują m.in. Joel Embiid czy James Harden. McCutchen zaznacza jednak, że w porównaniu z pierwszym tygodniem rozgrywek średnia osobistych spadła, co ma być zapowiedzią fali pozytywnych zmian.
— Przez pierwsze 7-10 dni sezonu zasadniczego średnia [odgwizdywanych fauli] była wyższa. Nie było jednak tak, że wszystkie spotkania miały ich więcej. Mieliśmy kilka odbiegających od normy meczów, które mogły, choć niekoniecznie musiały, charakteryzować się bardziej fizyczną grą. Mogły, ale nie musiały też mieć osoby, które gwizdały w trakcie akcji, przy których nie powinno mieć to miejsca. To jest praca, którą musimy wykonywać z naszą grupą co roku — dodał McCutchen.
Statystyki mogą mówić jedno, ale dla ligi najważniejsza jest w ostatnim czasie spadająca oglądalność. Jeżeli odbiór spotkań dalej będzie wywoływał kontrowersje z uwagi na pojedyncze, lecz wyjątkowo rażące błędy arbitrów, to nawet ograniczona liczba rzutów osobistych nie zmieni zbyt wiele.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!