Derrick Rose ma jasny przekaz do osób, które już w niego nie wierzą. Nowy rozgrywający Minnesoty Timberwolves po prostu nie zwraca uwagi na opinie innych.
Były gwiazdor Chicago Bulls oraz ex-MVP, dzięki podpisanej umowie z Timberwolves, ponownie połączył siły z trenerem Tomem Thibodeau oraz byłymi kolegami z drużyny Byków – Tajem Gibsonem i Jimmym Butlerem. Przez ostatnie lata Rose z pewnością stracił wiele w oczach kibiców, ale stara się nie brać wszechobecnej krytyki do serca.
– Możesz mieć o mnie różne zdanie. Możesz uważać mnie za kiepskiego, niepotrafiącego rzucać zawodnika, ale mnie to w ogóle nie rusza – stwierdził Rose. – Nic mi do tego. Jeśli tak czujesz, to już twoja sprawa. Jednocześnie jednak nie potrzebuję twoich pieprzonych upoważnień do gry. Wiem kim jestem i tego się trzymam. Szanuję twój punkt widzenia – dodał.
Rose w barwach Cleveland Cavaliers osiągał w tym sezonie średnio 10 punktów, blisko dwie zbiórki oraz 1.6 asysty na mecz. Wystąpił on w zaledwie 16 meczach, wszystko przez kontuzję kostki. Timberwolves to czwarty klub w karierze rozgrywajacego. Jednak jest to już jego trzeci przystanek w ostatnich trzech latach. Mimo 29 lat na karku, Rose przeszedł już w swojej karierze bardzo wiele – od kontuzji zaczynając, a na oskarżeniach o gwałt kończąc.
– Cięgle tu jestem – kontynuuje swoją wypowiedź Rose. – To pokazuje jak mocnym psychicznie człowiekiem jestem. Cały czas gram, wciąż kocham koszykówkę. Mogę tu dalej siedzieć i tylko mówić. Chcę jednak udowodnić swoją wartość na boisku. Mam nadzieję, że pomogę drużynie w odnoszeniu zwycięstw – zakończył.
[social title=”Obserwuj autora” subtitle=”” link=”https://twitter.com/DominikKoldziej” icon=”fa-twitter”]
[social title=”Obserwuj PROBASKET” subtitle=”” link=”https://twitter.com/probasketpl” icon=”fa-twitter”]