Niewykluczone, że New York Knicks będą musieli sobie przez jakiś czas radzić bez wsparcia Juliusa Randle’a, który w ostatnim meczu swojego zespołu doznał kontuzji barku. Ekipa z Madison Square Garden celuje w poważne granie już w fazie play-off i de facto jednym z najpoważniejszych zagrożeń są dla zespołu ewentualne urazy.
W ostatnim meczu New York Knicks udzielili lekcji Miami Heat, wygrywając 125:109. Z bilansem 29 zwycięstw i 17 porażek, podopieczni trenera Toma Thibodeau są 4. drużyną Wschodniej Konferencji i z pewnością czeka ich ciekawa rywalizacja o przewagę parkietu w pierwszej rundzie play-offów. Są bliscy złapania Philadelphii 76ers, ale muszą także uważać na Cleveland Cavaliers. Nie będzie o to łatwo, jeśli z gry na dłużej wypadnie Julius Randle.
W czwartej kwarcie meczu przeciwko Heat, jeden z liderów rotacji doznał kontuzji barku. Randle wjechał pod kosz, by skończyć akcję lay-upem. Jaime Jaquez Jr chciał go powstrzymać i wywalczyć faul w ataku. Gdy Randle upadł na parkiet po kontakcie z rywalem, źle postawił rękę i doznał kontuzji. Zawodnik opuścił boisko i nie był w stanie kontynuować gry. W Nowym Jorku nerwowo oczekują na wieści w jego sprawie.
Wszystko wskazuje na to, że doszło do wybicia barku. Jednak Adrian Wojnarowski zaznaczył, że wstępne prześwietlenie barku nie wykazało niczego poważnego. Znacznie więcej powie rezonans, bowiem w tego typu urazach uszkodzona mogła zostać tkanka miękka, która wymaga nieco dokładniejszego obrazu. Tak czy inaczej wiele wskazuje na to, że zawodnika NYK czeka co najmniej kilka tygodni przerwy od gry.
Randle gra w tym sezonie na naprawdę dobrym poziomie. W 46 meczach notował na swoje konto średnio 24 punkty, 9,2 zbiórki i 5 asyst, trafiając 47,2% z gry oraz 31,1% za trzy. Można odnieść wrażenie, że idealnie pasuje do gry obok Jalena Brunsona, który swoją aktywnością na piłce otwiera koledze wiele miejsca na parkiecie. Knicks zdobywają średnio 6 punktów więcej od rywala, gdy Randle jest na parkiecie.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET
Wspieraj PROBASKET
