To są bardzo ważne informacje, bo oznaczają, że liga uniknie tego, co storpedowało jej plany 13 lat temu. Wówczas przez lockout sezon rozpoczął się dopiero w okolicach Świąt Bożego Narodzenia. Liga i NBPA chciały tego uniknąć za wszelką cenę, ale musiały dojść do porozumienia w kilku palących kwestiach.
Według informacji Adriana Wojnarowskiego z ESPN, NBA oraz związek zawodników ratyfikowały siedmioletnia umowę zbiorową, w której jest zapis, iż po sześciu latach, czyli w 2029 roku, mogą ponownie usiąść do rozmów w sprawie wszystkich kwestii obejmujących CBA (Collective Bargainin Agreement). W ostatnich dniach pojawiła się wizja lockoutu. Od jakiegoś czasu strony przesuwały termin porozumienia i miały czas do końca marca, by nie doszło do zerwania umowy. Rzutem na taśmę podpisano dokumenty, które teraz trafią do wszystkich właścicieli drużyn, którzy muszą je podpisać, by nowe CBA weszło w życie od sezonu 2023/24.
Główne kwestie, które zostały ustalone obejmują:
- NBA wprowadzi drugi “tax-apron”, czyli granicę, po której przekroczeniu zespoły stracą m.in. możliwość korzystania z wyjątków mid-level. Jak to działa na przykładzie? Gdyby taki zapis obowiązywał rok temu, Golden State Warriors nie mieliby możliwości włączenia do składu Donte DiVincenzo, Milwaukee Bucks nie podpisaliby Joe Inglesa, z kolei Boston Celtics nie skorzystaliby z usług Danilo Gallinariego (de facto nadal nie skorzystali). Zatem nowy “próg” ma w małym stopniu ograniczyć możliwości m.in. Golden State Warriors i Los Angeles Clippers, czyli ekip płacących najwyższy podatek.
- Od sezonu 2023/24, zawodnik będzie mógł przystąpić do rywalizacji o wyróżnienie indywidualne tylko po przekroczeniu 65 meczów rozegranych w ramach sezonu zasadniczego. W ten sposób NBA chce zachęcić największe gwiazdy do rozgrywania jak największej liczby meczów, bowiem to właśnie oni sprzedają bilety.
- Już w rozgrywkach 2023/24 wprowadzony może zostać turniej w trakcie sezonu regularnego. Byłoby to coś na wzór rozgrywek pucharowych, jakie mają miejsce m.in. w hiszpańskiej ACB. Osiem drużyn z najlepszym bilansem w lidze rywalizowałoby w klasycznej drabince, natomiast Final Four miałoby się odbyć w neutralnym mieście, np. Las Vegas. Ten pomysł krąży po ligowych korytarzach od dawna i wszystko wskazuje na to, że zyskał aprobatę zarówno ligi, jak i NBPA oraz właścicieli. Mecze liczyłyby się w ramach sezonu regularnego, a dwóch finalistów zamiast 82, rozegrałoby 83 mecze, ale z tym rzecz jasna wiązałaby się nagroda finansowa.
- Liga i związek dogadały się także w sprawie zwiększenia maksymalnego wynagrodzenia dla zawodnika przedłużającego umowę. Zamiast 120% poprzedniego, Klub z koszykarzem mogą się porozumieć w zakresie 140%. To może mieć znaczący wpływ na przyszłość m.in. Jaylena Browna. Obecne regulacje pozwalają mu podpisać za maksymalną kwotę 165 milionów dolarów, nowe zwiększyłyby wynagrodzenie do 189 milionów.
- Dodatkowo zespoły zamiast dwóch, będą mogły podpisać trzech graczy na kontrakty two-way. Są to umowy z zawodnikami, którzy łączą grę w NBA z grą w G-League. Na takich właśnie umowach do ligi trafili Alex Caruso, Austin Reaves, Duncan Robinson, Max Struss, Anthony Lamb, Jose Alvarado czy Lu Dort. Jest to zatem dobry sposób na rozwój utalentowanych graczy, którzy nie załapali się w drafcie. Wymienieni wcześniej koszykarzy potwierdzają jego skuteczność.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET