Indiana Pacers poczynili wstępne ruchy w kierunku przebudowy, ale nic nie wskazuje obecnie na to, by mieli przeprowadzić gruntowną zmianę trzonu zespołu. Doniesienia zza oceanu sugerują bowiem, że środkowy klubu z Indianapolis – Myles Turner – nigdzie się nie wybiera.
Myles Turner jest z głośniejszych nazwisk na rynku, które w ostatnim czasie wymieniano w rozmowach o możliwym transferze do innego zespołu. Indiana Pacers rozpoczęli proces przebudowy, który na większą skalę został zapoczątkowany po wymianie Domantasa Sabonisa do Sacramento Kings w zamian za Tyrese Haliburtona. Ruch ten wywołał falę plotek na temat kolejnych kroków, które podejmie kierownictwo Pacers.
W najnowszym odcinku swojego podcastu Marc Stein informuje jednak, że Myles Turner prawdopodobnie nie zmieni klubu i kolejny sezon rozpocznie w barwach Indiana Pacers. Włodarze muszą mieć jednak na uwadze, że to ostatni rok jego kontraktu. W 2023 roku 26-letni środkowy może zostać wolnym agentem.
Przez tegorocznym trade deadline w lutym sporo mówiło się, że Turner jest gotowy, by rozpocząć kolejny etap w swojej karierze i zmienić pracodawcę. Dziennikarze informowali o otwarcie sugerowanym niezadowoleniu zawodnika, jednak ten ostatecznie pozostał w Indianie.
W klubie muszą zatem dokładnie zbadać sytuację. Jeśli Turner nie przejawi chęci przedłużenia umowy z Pacers, to być może czeka nas wymiana w trakcie sezonu. Skoro jednak – zgodnie z informacjami Steina – Indiana chce zatrzymać swojego zawodnika, być może ten dał im już do zrozumienia, że swoją przyszłość wiąże właśnie z Indianapolis.
Sezon 2021/22 w wykonaniu Mylesa stał pod znakiem problemów ze zdrowiem. Środkowy wystąpił tylko w 42 spotkaniach (podobnie jak 2020/21, kiedy to rozegrał tylko 47 spotkań). Kiedy grał, to był jednak produktywny i wywiązywał się z większości stawianych przed nim oczekiwań. Turner w 29,4 minuty na parkiecie notował średnio 12,9 punktu, 7,1 zbiórki i 2,8 bloku na mecz, trafiając przy tym 50,9% wszystkich rzutów z gry, w tym 33,3% zza łuku.