Pierwsza seria play-offów dobiegła końca. Milwaukee Bucks w czterech meczach odprawili Miami Heat i awansowali do półfinałów wschodniej konferencji. Pierwszy mecz tej serii zapowiadał znacznie więcej emocji, kolejne trzy stały pod znakiem dominacji zespołu z Wisconsin.
– Pokonali nas rok temu, więc to dla nas bardzo ważny moment – mówił Giannis Antetokounmpo. Siedem miesięcy wcześniej Miami Heat pokonali Milwaukee Bucks w półfinale bańki i wszyscy w Wisconsin byli swoją postawą rozczarowani. Bardzo szybko dostali więc okazję na rewanż. – Koniec końców, przed nami jeszcze długa droga – napomina Antetokounmpo, który ma ochotę na znacznie więcej. Mecz nr 4 skończył z 15 asystami wyrównując swój rekord w play-offach.
– Gdyby mógł wsadzać piłkę w każdym kolejny posiadaniu to bym to robił, ale muszę być dojrzałym graczem. Powinienem szukać swoich kolegów, gdy są na otwartej pozycji – dodaje Grek. Tak właśnie było w rywalizacji z Miami Heat. Seria 24:4 z trzeciej kwarty pozwoliła Bucks odrobić 9-punktową stratę i wyjść na prowadzenie. Defensywa z Florydy nie miała odpowiedzi na dobrą grę Bucks w środku pola. To duży cios w ambicje Bama Adebayo, który postrzega się jako jednego z najlepszych defensorów w NBA.
Jedną z ważniejszych decyzji było postawienie Antetokounmpo na Jimmy Butlerze. Pojedynek całkowicie odebrał pewność siebie Butlerowi, który w całej serii miał “true shooting %” na poziomie 39,4%, co po prostu oznacza, że miał ogromne problemy z egzekwowaniem akcji. – Giannis był wyjątkowy w tej rywalizacji. Trzeba mieć konkretny zestaw umiejętności, by poradzić sobie z takim graczem, jak Jimmy Butler – mówił po wszystkim trener Mike Budenholzer.
Ze swoim zadaniem poradził sobie także Brook Lopez. Heat trafiali tylko 32% rzutów, które bronił wysoki Bucks w okolicach obręczy. Fakt, że Bucks pokonali Heat na tablicach to w dużej mierze zasługa Lopeza. Doświadczony wysoki stał się kluczową postacią w planach trenera Budenholzera. – Kontrolowanie tablic pozwalało nam zdobywać punkty po szybkich atakach i z drugich szans – mówił Khirs Middleton. W Milwaukee czują jednak, że nadal stać ich na więcej. W kolejnej serii zmierzą się z Brooklyn Nets lub Boston Celtics. W tej serii Nets prowadzą 2-1.