Minionej nocy Los Angeles Lakers zaliczyli swoją pierwszą w historii porażkę w ramach turnieju wewnątrz sezonu, która nie będzie po prostu jednym z wielu niepowodzeń. Jeziorowcy znaleźli się bowiem w wyjątkowo trudnej sytuacji, a ich szanse na awans do ćwierćfinału NBA Cup — a co za tym idzie, szanse na obronę tytułu sprzed roku — znacząco zmalały.
Minionej nocy po niemal trzech tygodniach przerwy wynikającej z kontuzji łydki na parkiety NBA powrócił Kevin Durant. Już w pierwszym spotkaniu jego Phoenix Suns w przekonujący sposób pokonali Los Angeles Lakers 127:100, a sam skrzydłowy zapisał na swoim koncie 23 punkty, sześć zbiórek i trzy asysty.
Powrócił również Bradley Beal, który także zaaplikował Jeziorowcom 23 „oczka”, co w połączeniu z double-double Devina Bookera w postaci 26 punktów i 10 asyst dało Suns komfortowe zwycięstwo. Szczególnie istotna dla losów spotkania okazała się trzecia kwarta, którą Lakers przegrali aż 18:36.
— Podobało mi się, jak prezentowaliśmy się w ofensywie w pierwszej połowie. W obronie graliśmy fizycznie. Popełniliśmy parę błędów związanych z założeniami taktycznymi. Wydaję mi się, że pierwsza połowa w naszym wykonaniu była lepsza, niż pokazywał to wynik. [Potem] straciliśmy po prostu naszą ofensywę, do tego nie zatrzymywaliśmy ich ataków — komentował po meczu szkoleniowiec Lakers JJ Redick.
Jeziorowcy kiepsko radzili sobie tej nocy zza łuku, zawodząc przede wszystkim w drugiej odsłonie, kiedy to wykorzystali zaledwie 4 z 25 prób z dystansu. Wstrzelić nie mogli się wówczas przede wszystkim LeBron James (1/5), Austin Reaves (1/5), D’Angelo Russell (0/4) oraz Gabe Vincent (1/4).
— W drugiej połowie byliśmy 4/25 za trzy. Mieliśmy dobre pozycje rzutowe. Czasami te spudłowane rzuty mogą mieć ogromny wpływ, szczególnie jeżeli nie zatrzymujesz rywala po drugiej stronie parkietu — podkreślił Redick.
Po spotkaniu dziennikarze zatrzymali również Anthony’ego Davisa. Został on zapytany o brakujące elementy w defensywie Lakers, które po przerwie pozwoliły Suns na wypracowanie znaczącej dla losów spotkania przewagi (103:78).
— Dużą rolę odegrała tutaj komunikacja. Chodzi o asekurowanie siebie nawzajem i o zaufanie. Wszyscy próbujemy zachować się odpowiednio. Nie potrafimy czytać w myślach, a i tak nie rozmawiamy. Możemy myśleć, że robimy coś prawidłowo, ale pozostała czwórka, albo nawet jeden z nich, może nie wiedzieć, co się dzieje — komentował AD.
Świadomy problemów LAL jest również LeBron James, który starcie z Phoenix zakończył z dorobkiem 18 punktów, 10 asyst oraz ośmiu zbiórek. Lider Jeziorowców popełnił jednak też pięć strat, a jego wskaźnik +/- był tej nocy najgorszy spośród wszystkich graczy (-30).
— W kilku ostatnich spotkaniach nie gramy bardzo dobrze ani w ofensywie, ani w defensywie. Niezależenie od tego, jakie będziemy mieli założenia, musimy je od teraz skutecznie realizować — dodał po meczu LBJ.
Dotychczasowy bilans Lakers w meczach NBA Cup wynosił 8-0. Jeziorowcy wygrali wszystkie spotkania pierwszej edycji turnieju, kiedy to sięgnęli ostatecznie po tytuł, a także dwa pierwsze spotkania tegorocznej fazy grupowej.
Wysoka porażka z Suns może okazać się dla Lakers brzemienna w skutkach. By to zrozumieć, trzeba najpierw rzucić okiem na tabelę zachodniej grupy B w NBA Cup. Przypomnijmy, że pierwszy zespół awansuje bezpośrednio do ćwierćfinałów. Do zwycięzców grup dołączy również najlepsza z drużyn (z każdej konferencji), która zajęła drugą pozycję.
Lakers przegrali z Phoenix różnicą 27 punktów, co bardzo negatywnie wpłynęło na ich różnicę punktową. Choć w przypadku identycznego bilansu decyduje wynik bezpośredniego starcia, to w grę (o 2. miejsce) może wejść również „mała tabelka”, kiedy trzy zespoły będą legitymowały się identycznym bilansem. To nie stawia Jeziorowców na uprzywilejowanej pozycji, ale złych wieści dla sympatyków LAL jest więcej.
Swój ostatni mecz prowadzący w grupie Phoenix Suns (2-1) rozegrają z San Antonio Spurs (2-1) i jeżeli wszystko pójdzie po ich myśli, to uda im się zwyciężyć zachodnią grupę B i wywalczyć tym samym bezpośredni awans do ćwierćfinałów. Oklahoma City Thunder (1-1), którzy mają do rozegrania jeszcze dwa spotkania, zmierzą się m.in. z Utah Jazz (0-3), gdzie będą zdecydowanym faworytem.
Wcześniej jednak dojdzie do starcia OKC z Lakers. Grzmoty to rywal, który wyjątkowo „leży” ekipie z Miasta Aniołów. LAL wygrali bowiem pięć z sześciu ostatnich pojedynków na przestrzeni sezonów 2022/23 oraz 2023/24. Ewentualna porażka z Thunder najprawdopodobniej przekreśli jednak ich szanse na grę w kolejnym etapie NBA Cup.
Nawet jeżeli Lakers uda się pokonać Thunder, to ich gra w ćwierćfinale wciąż będzie stała pod ogromnym znakiem zapytania. Jeziorowcy musieliby liczyć na to, że Spurs zdołają zatrzymać faworyzowanych Suns, by osiągnąć tym samym lepszy bilans od Słońc. Wówczas Lakers mieliby identyczny bilans ze Spurs, których ograli jednak w bezpośrednim starciu (120:115), co dałoby im pierwsze miejsce w grupie.
Jeżeli jednak Lakers pokonają Thunder, a Suns wygrają z „Ostrogami”, to z uwagi na zwycięstwo minionej nocy pierwsze miejsce przypadnie Phoenix. LAL wciąż mogą zakwalifikować się do kolejnego etapu jako najlepsza ekipa Zachodu z drugiego miejsca. Ten scenariusz wydaje się jednak mało prawdopodobny, również ze względów na starcie z poprzedniej nocy.
O tym, który z zespołów z drugiego miejsca awansuje do kolejnego etapu, oprócz (co oczywiste) bilansu decyduje również różnica punktowa. Ta w przypadku Lakers wynosi obecnie -16, z kolei dla zajmujących 2. miejsce w grupie C Dallas Mavericks (2-1) jest to aż +41. Golden State Warriors (3-0) pokonali Mavs w bezpośrednim starciu, więc na pewno zajmą tam pierwsze miejsce. Choć ekipa z Teksasu wciąż może odpaść z NBA Cup już na tym etapie, to większość scenariuszy, w tym oczywiście te zakładające zwycięstwo z Memphis Grizzlies (0-2) w ostatnim meczu grupowym, daje im drugą lokatę, a co za tym idzie, awans do ćwierćfinału.
Pierwsza porażka w historii turnieju wewnątrz sezonu może okazać się zatem dla Lakers piekielnie bolesna, bo w końcowym rozrachunku to ona może odebrać im szansę na obronę tytułu z poprzedniego sezonu. Na ostateczne rozstrzygnięcia w fazie grupowej musimy zaczekać jednak do 3 grudnia.
Trwa największa w tym roku wyprzedaż w oficjalnym sklepie Nike. Ponad 5000 produktów w promocji. Rabat do 62%!
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!