Washington Wizards grają ostatnią coraz lepiej, co znajduje odzwierciedlenie w w bilansie. Tracą już stosunkowo niewiele do miejsca gwarantującego udział w play-in. W ostatnim meczu pokonali Denver Nuggets, choć okoliczności były dość niecodzienne. Bryłki miały kilka szans na doprowadzenie do dogrywki, ale uwagę przykuwa szczególnie sytuacja z ostatnich sekund. Co poszło nie tak? O czym myśleli gracze Nuggets?
Nie sposób przejść obojętnie obok tego, co zrobili w ostatniej akcji koszykarze Nuggets. Przegrywali dwoma punktami, mieli piłkę, biegli do kontry. Wydaje się, że w sytuacji, kiedy masz przewagę liczebną, naturalną rzeczą jest, że nie chcesz dublować pozycji z kolegą z zespołu. Warto więc, aby któryś z was rozciągnął grę, a drugi ściął do kosza – tak, aby zawodnik z piłką miał różne możliwości rozwiązania akcji. Tym bardziej, że od tego zależą losy spotkania – nie jest to sytuacja w połowie drugiej kwarty, gdzie możesz pozwolić sobie na pewne niedociągnięcia.
Co jednak zrobili Facundo Campazzo i Michael Porter Jr., gdy piłkę zebrał Jamal Murray i pobiegł w drugą stronę? Rozstawili się za linią wydzielającą rzut za trzy punkty i tam czekali na piłkę. Kuriozalna sytuacja, biorąc od uwagę, że mieli tak naprawdę przed sobą jednego obrońcę. Wydaje się, że większa tutaj wina Portera, który powinien ścinać do obręczy i doprowadzić mecz do dogrywki. Tak się jednak nie stało i Nuggets musieli obejść się smakiem.
Prawdopodobnie inaczej rozmawialibyśmy, gdyby rzut Argentyńczyka, do którego ostatecznie dotarło podanie trafił, ale tak się nie stało. Nuggets zamiast łatwych punktów spod kosza, postanowili oddać trudny rzut z dystansu i to się na nich zemściło. I oczywiście trudno wskazać tutaj kozła ofiarnego, bo każdy uczestnik tej kontry mógł zachować się zdecydowanie lepiej.