Nie milknie echo po środowym incydencie na treningu Golden State Warriors. Coraz więcej obserwatorów wskazuje na winę Draymonda Green, którego za swoje zachowanie nie ominie kara. Jasne stanowisko w sprawie zawieszenia skrzydłowego wystosował Bob Myers.
Pierwsze informacje mówiły, że to Jordan Poole miał sprowokować słownie Draymond Greena. Skrzydłowy Warriors przyznał, że Poole zmienił swoje zachowanie od czasu, gdy zaczęło mówić się o czekającym na niego lukratywnym kontrakcie, co stało się denerwujące dla całej drużyny. Kilka słów za dużo przelało szalę goryczy, a zawodnicy po ostrej wymianie słów wystosowali w swoim kierunku ciosy.
Po kilku godzinach coraz więcej klubowych źródeł zaczęło wskazywać, że to Green sprowokował, a później eskalował konflikt. Po stronie Poole’a stanął nawet Stephen Curry, który na czwartkowej konferencji przyznał, że nie widzi w całej sytuacji winy młodszego kolegi z drużyny. – To nie fair, że ludzie uważają, że to jego wina – dodał gwiazdor.
Wszyscy czekali zatem na wypowiedź klubowych władz w postaci Boba Myersa. GM Wojowników przyznał czwartkowego wieczoru, że Green zostanie ukarany „wewnętrznie”, a kara prawdopodobnie nie będzie oznaczać zawieszenia. Wszystko dzięki przyznaniu się do winy zawodnika i przeproszenie całego zespołu za swoje zachowanie.
Steve Kerr przyznał ze swojej strony, że oczekuje powrotu Draymonda do gry w weekendowym meczu z Lakers.