Przykład profesjonalisty w każdym calu. Tim Duncan w oczach wielu był bez skazy, jeden z najlepszych zawodników, jacy kiedykolwiek biegali po parkietach najlepszej ligi świata. Jego kariera mogła rozpocząć się znacznie wcześniej, ale złożył obietnice matce…
Był rok 1995. Tim Duncan w draftowych przewidywaniach pojawiał się w TOP5. Był w zasadzie u progu wielkiej kariery i wielu podpowiadało mu zrobienie tego kroku. Jego matka zmarła pięć lat wcześniej, gdy Duncan dopiero zaczynał marzyć o swojej koszykarskiej przygodzie. Wówczas obiecał jej, że zdobędzie wykształcenie. Jerry West był pewny, że już w 1995 Duncan mógł zostać wybrany z “jedynką”, co oznaczałoby rozpoczęcie kariery z Golden State Warriors.
Tim dotrzymał jednak obietnicy. Do draftu zgłosił się dopiero w 1997 roku i powędrował do San Antonio, które potrzebowało takiego gracza, by włączyć się do walki o mistrzostwo NBA. Duncan trafił idealnie – w dobrze zorganizowane środowisko i mając za kompana innego profesjonalistę, Davida Robinsona. Ten wiele Duncana nauczył i przekazał mu pałeczkę. Już w swoim drugim sezonie na parkietach NBA, wychowanek Wake Forest zdobył mistrzostwo ligi.
Spurs w 1997 roku rozegrali wyjątkowo słaby sezon, co było spowodowane problemami zdrowotnymi m.in. Robinsona i Chucka Persona. Nie mieli też największych szans na wylosowanie “jedynki”, ale dopisało im szczęście. Tim Duncan zjawił się dla nich w najlepszym możliwym momencie. Od sezonu 1997/1998 do zakończenia przez Duncana kariery – Spurs w każdym kolejnym sezonie awansowali do play-offów zdobywając przy tym pięć mistrzostw.
Zatem gdyby Duncan nie dotrzymał obietnicy danej swojej matce, historia Gregga Popovicha i jego wielkich San Antonio Spurs potoczyłaby się zapewne zupełnie inaczej. Duncan natomiast przedstawił się jako wzór do naśladowania dla wszystkich pragnących grać profesjonalnie w koszykówkę. Jego etyka pracy, zachowanie i mentalność były skupione wyłącznie na tym, by wygrywać dla Spurs mecze koszykówki. Zostawił za sobą wspaniałą spuściznę.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET