Jeśli myślicie, że generalni menedżerowie z konkretnymi ruchami będą czekać do 20 listopada, to się rzecz jasna grubo mylicie. W gruncie rzeczy niektóre transakcje mogą być już “klepnięte”, a strony będą tylko czekać do pierwszego dnia okienka, by oficjalnie zgłosić je w lidze.
Wiele rzeczy dzieje się w kuluarach, o wielu rzeczach nawet najbardziej wścibscy dziennikarze nie mają bladego pojęcia. Tak działa liga od bardzo dawna, de facto nigdy nie śpi. Jednak wiele z tych rozmów musi się rzecz jasna odbywać nieoficjalnie. Liga rzekomo stara się kontrolować takie działania, ale nie jest w stanie zabronić generalnym menadżerem kontaktów z innymi klubami. Wszystko bowiem zapowiada bardzo intensywną wolną agenturę.
Według ostatnich doniesień, kilku wolnych agentów rzekomo dogadało się już w sprawie swojego kontraktu i oczekuje na jego oficjalne przyklepanie. – To wszystko już się zaczęło – mówi Brian Windhorst z ESPN. – Rozmawiam z menedżerami i przyznają, że cały czas odbywają się intensywne dyskusje. Agenci zawodników już sprawdzają możliwości, odbywają się istne przetargi – dodaje. To jednak nie koniec, niektórzy bowiem posuwają się w swoich działaniach znacznie dalej.
– Są też gracze, którzy latem mogą podpisać przedłużenie kontraktu ze swoją obecną ekipą, ale rozmawiają z innymi na temat kwot, gdyby doszło do ich transferu. Pieniądze zaczynają latać po ligowych korytarzach – mówi dalej Windhorst. Rynek skrywa zatem wiele tajemnic i nie możemy się doczekać, aż zaczną wychodzić na wierzch. Na oficjalnie wieści musimy rzecz jasna poczekać do 20 listopada, ale biorąc pod uwagę panujące w lidze napięcie, rynek wolnych agentów wystrzeli niczym gejzer.
Szczęśliwie dla GM-ów, liga pozostawiła progi salary-cap oraz podatku od luksusu na tym samym poziomie, co w poprzednim sezonie. Oczywiście spodziewano się ich wzrostu, ale biorąc pod uwagę efekty pandemii, liga i tak okazała się łaskawa. To niektórym daje spore pole do manewru w kontekście układania rotacji na sezon 2020/21. Czekamy zatem na pierwsze konkrety…