Dość rzadko dochodzi do podobnych sytuacji na parkietach NBA. W meczu Minnesoty Timberwolves z Oklahoma City Thunder cichym bohaterem gospodarzy stał się chłopiec z mopem, który zatrzymał jeden z kontrataków Wilków.
Sytuacja miała miejsce pod koniec trzeciej kwarty. Pozycyjny atak Thunder przerwał Jordan McLaughlin, który zanotował przechwyt, wyrywając piłkę z rąk Shaia Gilgeousa-Alexandra. Nie oglądając się za siebie, popędził w kierunku kosza przeciwników, gdzie czekała na niego niespodzianka. Z parkietu nie zdążyli zbiec jeszcze wycierający parkiet chłopcy, którzy mieli dużo pracy po poprzedniej akcji. McLaughlin uderzył w jednego z nich, co wybiło go z rytmu i dało czas na powrót pod własną obręcz SGA. Zawodnik chybił rzut, a podążający za akcją D’Angelo Russell nie zachował się dużo lepiej, nie trafiając próby z otwartej pozycji spod samego kosza.
Ta akcja nie miała jednak większego wpływu na losy spotkania, które Wolves wygrali dość łatwo i zasłużenie 138-101.