Nikola Jokić został wybrany najlepszym zawodnikiem finałów NBA w 2023 r. W serii przeciwko Miami Heat osiągał średnio 30,2 punktu, 14 zbiórek i 7,2 asysty, prowadząc Denver Nuggets do pierwszego mistrzostwa w historii klubu. – Wierzyliśmy w siebie, w nasze więzi, które wytworzyliśmy. Tak, trofea coś znaczą, ale mamy tutaj relacje, które zostaną z nami nawet po zakończeniu kariery – mówił Serb po odebraniu statuetki.
Nikola Jokić został najniżej wybranym zawodnikiem w drafcie, który następnie zgarnął statuetkę dla najlepszego gracza finałów – do NBA trafił z 41. wyborem w 2014 r. Poprzedni rekord należał do Dennisa Johnsona, który do ligi został wybrany z 29. wyborem w 1979 r. Został także szóstym zawodnikiem urodzonym poza Stanami Zjednoczonymi, który wygrał tę nagrodę. Wcześniej dokonali tego Giannis Antetokounmpo, Dirk Nowitzki, Tony Parker, Tim Duncan i Hakeem Olajuwon.
Tuż po odebraniu trofeum za mistrzostwo, przyszedł czas na przemowy najważniejszych ludzi w Nuggets. – Ogromny szacunek należy się naszym kibicom, to najlepsi fani na świecie. Cała ciężka praca i poświęcenie sprawiło, że jesteśmy dziś mistrzami NBA. To nas jednak nie zadowala – chcemy więcej! – oświadczył trener Nuggets Michael Malone. – Nikola to świetny człowiek, brat, mąż, ojciec i kolega z drużyny, a na koszykarskim parkiecie wciąż udowadniał, że jest najlepszym zawodnikiem w NBA. To nasz MVP, kochamy go – dodał.
Swoje pięć minut otrzymał także Jamal Murray, dla którego wygranie mistrzostwa NBA było niezwykle emocjonalną chwilą, szczególnie biorąc pod uwagę jego wcześniejsze problemy z kontuzjami. – Każdy w drużynie we mnie wierzył. Wielu wątpiącym pokazaliśmy, że się mylili – stwierdził. – Wiedziałem, że zdrowi będziemy w stanie wygrać. Mój tato pomógł mi uwierzyć, wierzył we mnie od początku i dlatego dziś tu jestem – dodał rozgrywający.
Przemówił także najlepszy zawodnik serii finałowej – Jokić podkreślił, że tytuły nie mają dla niego tak wielkiego znaczenia. Statuetkę wręczył mu komisarz NBA Adam Silver, zauważając, iż jest to pierwsza koronacja dla MVP finałów od czasu śmierci Billa Russella (trofeum nosi jego imię). W hali rozległy się głośne okrzyki „MVP!”.
– Wygrywamy nie dla siebie, ale dla ludzi wokół nas. To świetna grupa ludzi i fantastyczni koledzy z zespołu. Ten rok był niezwykły – stwierdził. – Wierzyliśmy w siebie, w nasze więzi, które wytworzyliśmy. Tak, trofea coś znaczą, ale mamy tutaj relacje, które zostaną z nami nawet po zakończeniu kariery – zapewnił.