Na tym etapie przygody z koszykówką, dla Carmelo Anthony’ego liczy się już tylko i wyłącznie to, by zakończyć karierę z mistrzowskim pierścieniem. Wyszedł więc z założenia, że jedynym sposobem będzie dołączenie do drużyny, która została stworzona wyłącznie po to, aby wygrywać.
Próbował przez lata, ale nigdzie nie znalazł odpowiedniego środowiska. W końcu przylgnęła do Carmelo Anthony’ego łatka zawodnika, z którym nie jesteś w stanie zdobyć mistrzostwa NBA. Na ostatniej prostej swojej kariery Melo zdał sobie sprawę z jednej konkretnej rzeczy i postanowił dołączyć do LeBrona Jamesa. Los Angeles Lakers rozgrywki 2021/22 rozpoczną jako jeden z głównych faworytów do podniesienia trofeum Larry’ego O’Briena.
– Każdy utknął w swojej własnej sytuacji, dlatego wtedy nie szukałem sposobu na to, jak połączyć siły z innymi All-Starami – mówił Melo o okresie gry w Denver. – Wtedy nie było “wielkich trójek”. Każdy miał swój własny zespół, o który chciał zadbać – dodaje. Z tym że Melo miał konkretny problem z tym, by zrobić dla swojej drużyny różnicę. W końcu w 2010 roku James, Dwyane Wade i Chris Bosh stworzyli wielką trójkę w Miami.
Tamten zespół spowodował, że generalni menadżerowie oraz ligowe gwiazdy zaczęli snuć supermocarstwowe plany. Melo dołączył do Amare Stoudemire’a w Big Apple. New York Knicks mieli w salary-cap wystarczająco dużo miejsca, by ściągnąć trzecią gwiazdę, ale nigdy im się to nie udało i cały projekt zakończył się fiaskiem. Po okresie spędzonym w Madison Square Garden Melo wyglądał jak gracz wyssany z motywacji.
– Koszykówka jest obecnie zupełnie inna niż jaką zastałem ją na początku kariery – kontynuuje. – Wtedy każdy miał swój zespół. Teraz nie jesteś w stanie wygrać samodzielnie. Praktycznie cały czas masz szansę na to, by dołączyć do super-zespołu, jest o wiele więcej pieniędzy. Liga jest bardziej utalentowana, dlatego właśnie nie jesteś w stanie być samotnym liderem – kończy i… nie da się ukryć, że jest w tym sporo racji.
Ale przecież Giannis Antetokounmpo poprowadził właśnie do mistrzostwa Milwaukee Bucks i wcale nie potrzebował, by zbudowano dla niego zespół złożony z wielkich nazwisk. Niektórzy stwierdzą, że to wyjątek potwierdzający regułę. Bucks będą jednak stanowić inspirację dla ekip z mniejszych rynków.