Podczas gdy NBA nieustannie rozważa wszelkie możliwości dokończenia sezonu 2019/20, legenda Los Angeles Lakers – Magic Johnson – zwraca uwagę na ewentualny przebieg spotkań bez udziału publiczności i doszukuje się nowej roli dla zawodników rezerwowych.
Kibice są niewątpliwie nieodzownym elementem świata sportu. Nie inaczej jest w koszykówce, gdzie wsparcie bagatela 20 tysięcy osób może momentami okazać się niezwykle istotne. Gra przy pustych trybunach, kiedy stawką jest mistrzowski pierścień NBA, budzi pewien niepokój i stawia pod znakiem zapytania realną wartość takowego tytułu.
Pewien swego jest jednak Magic Johnson, który w rozmowie z Arashem Markazim z Los Angeles Times oponuje przeciw zakończeniu sezonu bez końcowych rozstrzygnięć, podkreślając jednocześnie wagę rozgrywek. Były rozgrywający „Jeziorowców” zaznacza, że gra bez publiczności nie stanowi problemu dla zawodników.
– Zawodnicy grają spontanicznie bez kibiców, trenują bez kibiców, latem również grają bez kibiców. Jesteśmy przyzwyczajeni do takiej gry. Robiliśmy to przez całe życie – mówi Magic.
Zdaniem Johnsona w rolę kibiców w pewien sposób mogą wcielić się rezerwowi. Energiczne wsparcie ławki ma zastąpić eksplozywne reakcje publiczności.
– Zawodnicy siedzący na ławce muszą podskakiwać, krzyczeć, wrzeszczeć i napędzać [wyjściową piątkę]. Jeśli mecze będą odbywały się bez kibiców, to rezerwowi będą oni ważniejsi, niż kiedykolwiek wcześniej – przekonuje 60-latek.
Ekspresywne reakcje ławki rezerwowych na efektowne zagrania to coś, z czym w NBA mamy do czynienia regularnie. Sugerowane przez Magica okrzyki czy podskakiwanie wydają się mieć jednak nieco inny wydźwięk niż radość z udanej akcji partnera. Jak w funkcji kibiców odnaleźliby się gracze rezerwowi? Czy pełen werwy doping nie wpłynie negatywnie na ich osiągnięcia i wydolność na parkiecie?