NBA doskonale zdaje sobie sprawę, że mecz gwiazd cieszy się coraz mniejszą popularnością i kibice od lat powtarzają, że sens rozgrywania tego spotkania w zasadzie nie istnieje. Dlatego przed tegoroczną edycją, liga wprowadziła kilka istotnych zmian.
- Pierwsze trzy kwarty rozpoczną się od wyniku 0:0, więc drużyny będą rywalizowały o wygranie tych kwart. Zwycięzca kwarty otrzyma 100 tys. dolarów na wybrany cel charytatywny.
- Choć wynik będzie się cofał co kwartę, to suma zdobytych punktów nadal będzie miała znaczenie. W czwartej kwarcie zsumują się punkty obu drużyn zdobyte w trzech poprzednich kwartach…
- Jednak czwarta kwarta wcale nie będzie trwała 12 minut… Wygra zespół, który jako pierwszy zdobędzie 24 punkty, to jednak wymaga wyjaśnienia.
- Załóżmy, że po trzech kwartach zespół LeBrona Jamesa prowadzi z zespołem Giannisa Antetokounmpo 100:90. W tym momencie do wyższego wyniku dodajemy 24 oczka, czyli 124 punkty, bo wynika to z działania 100 (punktów ekipy LeBrona) + 24 (nr Kobego Bryanta).
- Wygrywa drużyna, która jako pierwsza zdobędzie 124 punkty. W nagrodę otrzymuje 200 tys. dolarów na wybrany cel charytatywny
Widzimy więc, że namieszano konkretnie. Kibice zapewne sami nie będą wiedzieć o co chodzi, co zresztą widzimy na podstawie reakcji w mediach społecznościowych. Czy te zmiany uczynią Mecz Gwiazd atrakcyjniejszym do oglądania? Przekonamy się, choć można odnieść wrażenie, że ten format wymaga znacznie gruntowniejsze rewolucji.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET