W ostatnich latach NBA nie ma litości, gdy chodzi o egzekwowanie swoich przepisów dotyczących tzw. “tamperingu”, czyli niezgodnego z przepisami kontaktu z koszykarzami, którzy mają ważny kontrakt z innym klubem. Minionego lata cienką linię przekroczyli New York Knicks, gdy zabiegali o Jalena Brunsona.
Po dobrym sezonie w Dallas Jalen Brunson przeniósł się do New York Knicks, gdzie przedstawiano go jako nowego lidera rotacji. Wcześniej w Nowym Jorku był jego ojciec Rick Brunson, który współpracuje ze sztabem szkoleniowym Knicks. To właśnie ojciec miał naciskać na sprowadzenie do Wielkiego Jabłka Jalena. W 79 meczach sezonu 2021/22 wychowanek Villanovy notował na swoje konto średnio 16,3 punktu, 3,9 zbiórki i 4,8 asysty trafiając 50,2 proc. z gry oraz 37,3 proc. za trzy. Obok Luki Doncicia zrobiło mu się jednak ciasno.
W Nowym Jorku miał dostać znacznie więcej swobody do grania swojej koszykówki, bez uwzględniania potrzeb dominującego na piłce Doncicia. W 31 meczach dla ekipy Knicks Brunson notował 20,8 punktu, 3,2 zbiórki i 6,2 asysty trafiając 46,8 proc. z gry i 37,4 proc. zza łuku. Ze swoich zadań wywiązuje się relatywnie dobrze. NYK wygrali osiem z ostatnich dziewięciu meczów i powoli wyglądają jak drużyna, której Tom Thibodeau oczekiwał przed rozpoczęciem rozgrywek. Problem polega na tym, że liga nie puściła Knicks płazem zachowania z ostatniego okienka.
NBA poinformowała, że Knicks kontaktowali się z przedstawicielami Brunsona przed rozpoczęciem okienka transferowego, co jest zabronione ligowymi regulacjami. Oczywiście wielu graczy i agentów kontaktuje się z innymi zespołami pomimo obowiązujących kontraktów, ale robią w sposób niewzbudzający podejrzeń. Tymczasem Knicks nie kryli się szczególnie z zamiarem przekonania Brunsona do przenosin. Ten został wolnym agentem i bardzo szybko uzgodnił z NYK warunki 4-letniego porozumienia za 104 miliony dolarów.
Za złamanie ligowych regulacji Knicks zostali ukarani pozbawieniem ich wyboru z drugiej rundy draftu 2025 roku. Niby nic poważnego, ale zespoły w obecnej koniunkturze cenią sobie wybory w drafcie, do NBA napływa naprawdę dużo młodych utalentowanych graczy i nawet ci wybrani w drugiej rundzie mogą znacząco wpłynąć na wyniki osiągane przez drużynę. A może w Nowym Jorku od początku liczyli się z taką karą i działali pomimo faktu, że ją otrzymają? Ostatecznie dopięli swego, bo Brunson dołączył do ich szeregów.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET