Za nami pierwszy dzień zmagań „nowej” NBA, a przed nami bardzo ekscytujące tygodnie. Najpierw czeka nas walka o fazę play-off, która szczególnie ciekawie zapowiada się na Zachodzie. Nie wszystkim podobają się jednak nowe reguły.
NBA zmuszona była skrócić lekko sezon regularny, ale zdecydowała się jednocześnie zaostrzyć rywalizację o udział w fazie play-off. Drużyna z ósmego miejsca w konferencji zapewni sobie bezpośredni awans tylko wtedy, gdy jej przewaga nad kolejnym zespołem będzie wynosiła więcej niż cztery mecze. W przeciwnym razie dojdzie do dwóch pojedynków między ekipami z miejsc osiem i dziewięć. Drużynie z ósmego miejsca wystarczy wtedy jedno zwycięstwo do awansu.
Taka formuła nie spodobała się przede wszystkim graczom Memphis Grizzlies, którzy przez cały sezon dzielnie walczyli w konferencji zachodniej, choć jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek byli skazywani na pożarcie. Tymczasem znakomita gra m.in. Ja Moranta spowodowała, że w momencie przerwania rozgrywek w połowie marca Misie Grizzly zajmowały ósme miejsce na Zachodzie z przewagą 3.5 meczów nad kolejnymi w tabeli Portland Trail Blazers.
Nic więc dziwnego, że nowe reguły są „nie fair” według wspomnianego Moranta. – To jednak coś, nad czym nie mamy kontroli. Możemy jednak kontrolować to, w jaki sposób zagramy w tych meczach – mówi młody rozgrywający Grizzlies i dodaje, że jest to także swego rodzaju motywacja dla jego zespołu. Drużyna z Memphis wciąż ma sporo w swoich rękach, bo w Orlando zmierzy się z bezpośrednimi rywalami w walce o fazę play-off, w tym z Blazers, Sacramento Kings oraz New Orleans Pelicans.