James Worthy skrytykował fatalny występ Lakers w meczu z Thunder. Występ aktualnych gwiazd LA był w ocenie legendarnego gracza LA „najgorszą porażkę, jaką kiedykolwiek widziałem”. Surowa ocena członka Koszykarskiej Galerii Sław wydaje się jak najbardziej na miejscu.
Worthy o grze podopiecznych Franka Vogela nie był w stanie powiedzieć nic dobrego. Zespołowi na miarę Lakers nie przystoi przegrywać pojedynków z najniżej notowanymi drużynami w lidze, a taką właśnie jest Oklahoma. Dodatkowy niepokój budzą również styl i okoliczności, w jakich Jeziorowcy przegrali. Lakers roztrwonili aż 26-punktowe prowadzenie.
„Widziałem wiele meczów Lakers i dlatego uważam, że dzisiejsza porażki była chyba najgorszą, jaką kiedykolwiek widziałem” – powiedział Worthy na antenie Sportsnet Live.
Ostatecznie, mimo prowadzenia 26-punktami, Lakers dali sobie odebrać zwycięstwo. Młoda i niedoświadczona ekipa OKC pokazała pazur i z wielką determinacją odrobiła stratę. Takiego comebacku nie spodziewał się jednak chyba nikt.
Będący na antenie James Worthy nie zamierzał gryźć się w język. Karygodny występ Lakersów wymagał takiego podsumowania.
„Musisz dokończyć swoją pracę, niezależnie od tego, z kim grasz” – kontynuował Worthy. „Nie można lekceważyć najgorszego zespołu w lidze. Drużyna powinna utrzymać przewagę i przy okazji wysłać sygnał rywalom, że nie mają szans”.
„…wiem, że to dopiero początek sezonu, ale taki mecz nie powinien był się przydarzyć. Powinni byli wygrać, a brak szacunku, jaki okazali Oklahomie, to przejaw braku profesjonalizmu i stylu, jaki zawsze cechował drużynę Lakers”.
Koszmarna porażka LAL obciąża wszystkich zawodników. Dziesięć strat Russella Westbrooka nie jest wyłączną przyczyną niepowodzenia. Udział w katastrofie mieli wszyscy, również Ci gracze, którzy w decydujących momentach nie trafiali swoich otwartych rzutów Malik Monk i Carmelo Anthony.
Legendarny gracz Jeziorowców ma 100-procent racji. Porażki odniesione w takim stylu jak ta nie powinny się Lakersom przydarzać, a brak w składzie LeBrona Jamesa nie powinien być żadnym usprawiedliwieniem.
Jeśli wygrasz z lub bez księżniczki Lebronki to i tak w ostatecznym rozrachunku famfary i cały splendor zwycięstw spłynie na księżniczkę. Po co w takim razie ta zgraja weteranów , wokół których już żadna z ekip nic perspektywicznego by nie zbudowała , ma się wysilać ?
Bez księżniczki nie wygrają dlatego cały splendor i fanfary spadają na księżniczkę, bo z nim wygrywali wszyscy……
Po co pisac dwa komentarze pod roznymi nickami? Mozna jeden dluzszy…widac po stylu ze to ta sama osoba.
Z Lebronem czy bez idzie nowe, młode, szybsze, sprytniejsze pokolonie graczy i to oni eż będą rozdawać karty