Czterokrotny mistrz NBA, czterokrotny MVP sezonu zasadniczego i uczestnik osiemnastu meczów gwiazd. Imponujących osiągnięć LeBron James ma jeszcze wiele więcej, a już niedługo może dodać kolejne. Musi tylko zdobyć nieco ponad tysiąc punktów.
Fani Los Angeles Lakers raczej nie mają zbyt wielu powodów do zadowolenia. Jeziorowcy są po fatalnym sezonie, w którym nie udało się nawet awansować do play-offów. Wiele wskazuje na to, że kolejne rozgrywki również mogą być trudne. Wciąż nie udało się bowiem znaleźć wymiany za Russella Westbrooka, a w składzie LAL brakuje świeżej krwi.
Nikt jednak nie ma powodów, by narzekać na klasę sportową Lebrona Jamesa. James mimo 37 lat na karku wciąż zalicza się do czołówki koszykarzy NBA, a w tym sezonie może stać się jej najlepszym strzelcem w historii. Na razie pierwsze miejsce na liście strzelców wciąż zajmuje Kareem Abdul-Jabbar (już od 1984 r.). Legendarny środkowy ma na koncie 38 tys. 387 punktów, a skrzydłowy Lakers z wynikiem 37 tys. 62 punktów zajmuje drugie miejsce.
Oznacza to, że Jamesowi do pobicia rekordu Kareema brakuje tylko 1326 punktów. Gdyby LBJ zagrał cały sezon, to potrzebowałby średniej na poziomie 16,5 punktów na mecz. W poprzednim sezonie skrzydłowy Lakers notował najlepsze w karierze 30,3 punktu na mecz. Wydaje się w takim razie niemal pewne, że w trakcie sezonu LBJ stanie się graczem z największą liczbą punktów w historii. Przeszkodzić mogłaby jedynie jakaś kontuzja, ale pamiętajmy, że James wciąż imponuje przygotowaniem fizycznym i rzadko doznaje poważnych urazów.
Ten temat został poruszony podczas media day Lakers. Podczas rozmowy z mediami James z wielkim szacunkiem odniósł się do osiągnięć Abdula-Jabbara. Widać było, że pobicie rekordu ma dla niego duże znaczenie.
– Siedzieć tutaj i wiedzieć, że jestem o krok od pobicia prawdopodobnie najbardziej pożądanego rekordu w NBA. Rzeczy, o których ludzie mówią, że nigdy nie zostaną zrobione. Myślę, że uczy mnie to pokory. Oczywiście Abdul-Jabbar i ja różnimy się nieco poglądami. On ma trochę inne spojrzenie na rzeczy, którymi się zajmuję. Ale ostatecznie, bycie wymienianym jednym tchem z facetem, który nosił tę samą koszulkę, był fundamentem tej organizacji przez tyle lat, zwłaszcza w latach osiemdziesiątych, i który robi dużo rzeczy poza parkietem, jest świetne – powiedział na konferencji prasowej James.
O pobiciu tego rekordu mówi się już od ładnych paru lat (kiedy przekonaliśmy się, że LeBron nie starzeje się jak przeciętny koszykarz) i wygląda na to, że w końcu się doczekamy. Ta symboliczna „zmiana warty” będzie z pewnością ważnym wydarzeniem nie tylko dla zawodnika, ale także całej ligi.