15 maja w piątek większość koszykarzy NBA dostanie transze obniżone o 25% tego, co pierwotnie mieli otrzymać w ramach obowiązujących umów. To część porozumienia pomiędzy związkiem zawodników i NBA. Jednak niektórzy gracze otrzymali już sto procent kontraktu za bieżące rozgrywki. Co w takim wypadku?
W tych niepewnych czasach, zespoły zaczynają walczyć o to, by stracić jak najmniej. Brak meczów oznacza brak pieniędzy z telewizji, brak pieniędzy od sponsorów i brak dochodu z tzw. dnia meczowego, gdy w sprzedaży są bilety i gadżety klubu. De facto obecnie drużyny NBA nie bardzo mają na czym zarabiać. Dlatego też kurczą się zapasy w ich sejfach, co automatycznie skłoniło ich do rozmów z zawodnikami o zamrożeniu części pensji.
Kilka tygodni temu liga ogłosiła, że doszła z NBPA (związkiem zawodników) do porozumienia w sprawie 25% – tymczasowych – obniżek wynagrodzenia. Niewypłacone pieniądze pozostaną jednak zamrożone i zwrócone zawodnikom, gdy wrócą do rywalizacji. 15 maja gracze mieli otrzymać pierwszą transzę obniżoną o wspomniany procent. Jednak w przypadku niektórych w ogóle do tego nie dojdzie, bo otrzymali już pełne wynagrodzenie za bieżący sezon. Czy zatem im się upiekło? Nic z tych rzeczy, bowiem obcięte zostaną transze z ich kontraktów na sezon 2020/2021.
Większość graczy ma w swoich kontraktach zapis o 24 transzach w trakcie sezonu, dwie na miesiąc. Kontrakty innych są oparte na 12 transzach, gdzie ostatnia przypada na 1 maja. Wśród takich graczy są m.in. LeBron James, Stephen Curry, John Wall, Blake Griffin oraz Paul George. Dla nich więc nie przewidziano transzy na 15 maja, więc wszelkie cięcia zostaną przeniesione na kolejne rozgrywki. Zatem jeśli jedna transza w przypadku LBJ-a wynosi np. 3 miliony dolarów, to po 25% cięciu zawodnik otrzyma 2,25 miliona.
Warto odnotować, że jeśli gracze wrócą do gry, część zamrożonych pieniędzy zostanie im zwrócona. Jak wiele? Wszystko zależy od tego, ile spotkań sezonu (regularnego i play-offów) liga uratuje. Wtedy NBPA, NBA i właściciele ekip zapewne wrócą do kolejnych negocjacji. Sytuacja się skomplikuje, gdy od razu przejdziemy do play-offów. Według Boby’ego Marksa z ESPN, gracze z drużyn, które nie awansują do fazy posezonowej, mogą stracić nawet 26% wynagrodzenia z całego sezonu. Dotknie to szczególnie koszykarzy grających na minimalnych umowach.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET