Magic Johnson i Rob Pelinka do kwestii odbudowy mistrzowskich Lakers chcą podejść z odpowiednią rozwagą. Duet nie planuje podbijać tegorocznego rynku wolnych agentów i z decyzjami wstrzyma się do lata 2018, czyli off-season, w trakcie którego niezastrzeżonym wolnym agentem będzie Paul George. Zawodnik wielokrotnie był przymierzany do Jeziorowców.
Los Angeles Lakers dysponują drugim wyborem w tegorocznym drafcie. Wiele wskazuje na to, że zdecydują się na Lonzo Balla, jeśli wybierający z jedynką Boston Celtics, zgodnie z przewidywaniami postawią na Markelle’a Fultza. Ball nie może być jednak pewny, że jego marzenie o grze w trykocie Lakers jest tylko i wyłącznie kwestią czasu. W ostatnich dniach pojawiły się przypuszczenia, że zespół z Miasta Aniołów ma na oku innego rozgrywającego – De’Arona Foxa. Zawodnik także ma zostać dokładnie prześwietlony.
Tak czy inaczej rotacja Lakers w sezonie 2017/2018 po raz kolejny będzie skupiała się bardziej na rozwijaniu talentu niż w walce o play-offy zachodniej konferencji. Do młodego trzonu dołączy gwiazda z tegorocznego draftu i zadaniem Luke’a Waltona będzie znalezienie odpowiedniej recepty na połączenie tej wybuchowej mieszanki wschodzących gwiazd. W międzyczasie zarząd zespołu, bez konieczności podejmowania pochopnych decyzji, przyjrzy się rozwojowi sytuacji na rynku wolnych agentów.
Magic Johnson przyznał, że skupia się na grupie wolnych agentów, którzy na rynek trafią za rok. Wśród nich będzie m.in. Paul George. Lider Indiany Pacers wychowywał się w Kalifornii. Miałby wrócić w rodzinne strony jako zawodnik Jeziorowców. Obranie takiego podejścia przez zarząd oznacza, że gracze jak Julius Randle, Jordan Clarkson, Brandon Ingram czy D’Angelo Russell – mają rok na potwierdzenie swojej wartości lub jej podbicie przed ewentualnym transferem.
– Nie sądzę, byśmy byli wielkim graczem na rynku – mówił otwarcie Johnson. Rok temu zespół podpisał na dwie bardzo problematyczne umowy Timofieja Mozgowa i Luola Denga. Weterani mieli wesprzeć sztab szkoleniowy, ale także pomóc na parkiecie. W końcówce sezonu regularnego trener Walton w ogóle z nich nie korzystał. Natomiast ich wartość przy ewentualnej próbie handlowania jest obecnie na tak niskim poziomie, że generalny menadżer Rob Pelinka musiałby dokonać cudu, by zrobić z tego dobry deal dla Lakers.
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET