W sobotę Houston Rockets pokonali nieznacznie Utah Jazz i podwyższyli tym samym prowadzenie w serii. Za jednego z winnych kolejnej porażki w wykonaniu gospodarzy uznano Donovana Mitchella. Zawodnik może jednak liczyć na wsparcie klubowych kolegów.
Ta seria zapowiadała się na znacznie bardziej wyrównaną. Obie ekipy wygrały 8 z 10 ostatnich spotkań sezonu regularnego. W 4 bezpośrednich starciach dwa zwycięstwa odnieśli Rockets i dwa Jazz. Kibice mają więc prawo narzekać kiedy po trzech meczach Rakiety są o krok od awansu do drugiej rundy play-offs.
W ostatnim meczu zawodnicy Quina Snydera byli naprawdę blisko wyrwania Rakietom pierwszego zwycięstwa. Rockets szli jak po grudzie, głównie z powodu ogromnej bezsilności Jamesa Hardena, który chybił wszystkie pierwsze 15 prób w meczu. Obie ekipy trzymały się w zasadzie przez cały czas na dystansie kilku punktów. Jazz nie umieli jednak wykorzystać wyjątkowo słabego dnia w wykonaniu przeciwnika. Na 1:34 przed końcem Donovan Mitchell trafił step-backa, który zmniejszył przewagę Rakiet do zaledwie jednego punktu (96:95).
Widząc jakie mogą płynąć z tego konsekwencje do gry włączył się nareszcie Harden. Brodacz trafił za trzy punkty podwyższając na moment prowadzenie. Mitchell wjechał pod kosz i celnym lay-upem po raz kolejny zredukował dystans do przeciwnika, tym razem do 2 punktów (97:99). Ostatnia minuta starcia była konsekwentnymi wizytami na linii rzutów wolnych.
Na 8.7 sekundy przed końcowym gwizdkiem Jazz stanęli jednak przed szansą na dogonienie Rockets. Donovan Mitchell rzucił za trzy, lecz jego próba nie znalazła drogi do kosza. Rakiety zebrały piłkę, Utah ponownie odesłali ich na linię rzutów wolnych. Dzięki temu to zawodnicy Mike’a D’Antoniego wyszli z tego starcia zwycięsko. To był naprawdę trudny moment dla drugoroczniaka Jazz. Pomimo dobrego występu ( 34 punkty, 6 zbiórek, 5 asyst) obrońca był wyraźnie zmartwiony swoim ostatnim rzutem. Za zawodnikiem wstawił się jednak jego klubowy kolega, Kyle Korver.
– Nigdy nie byłem blisko takiego młodego zawodnika jak Donovan Mitchell- mówi Korver– Nie widziałem, żeby ktoś tak młody z powodzeniem przejmował dowodzenie nad zespołem, przejmował na własność jego grę…robi to z olbrzymią charyzmą i przede wszystkim wielką klasą. W ciągu 16 lat spędzonych w NBA nigdy nie widziałem czegoś takiego.
Dla Mitchella są to drugie play-offy w karierze. Podobnie jak rok temu Jazz spotkali się w trakcie fazy posezonowej z zawodnikami Mike’a D’Antoniego i podobnie jak rok temu zespołowi Quina Snydera przewodził właśnie Donovan Mitchell. Drugoroczniakowi zarzuca się spore problemy ze skutecznością, nie tylko w trakcie trzeciego spotkania (9/27 FG), ale i podczas całej serii (33 FG%, 29 3PT%). Mimo wszystko nie można odmówić mu ambicji i pewności siebie, której wielu zawodnikom (nawet starszym) na samym początku przygody z play-offs po prostu brakuje. Mimo 23 lat na karku, Mitchell przez cały sezon ciągnie drużynę na własnych barkach i bez żadnych kompleksów stawia czoła najlepszym. Korver grał u boku wielu wybitnych zawodników m.in. Allena Iversona, Derricka Rose’a czy LeBrona Jamesa. W trakcie swojej pierwszej przygody z Jazz miał do czynienia z innym uzdolnionym drugoroczniakiem, Deronem Williamsem. Skrzydłowy z pewnością potrafi więc dostrzec wyjątkowy talent.
– Spudłował dzisiaj trudny rzut, ale to będzie tylko część jego historii- ciągnie dalej Korver– Jeśli grałeś jakąś znaczącą koszykówkę w NBA i masz taki rzut jak ten… Nie obchodzi mnie, kto tworzy historię. Każdy ma szansę, którą chce wykorzystać. Myślę o tym, kim on jest. On zamierza poświęcić naprawdę dużo czasu na tego typu rzuty.
– Nie trafialiśmy rzutów wolnych. Spudłowaliśmy też kilka łatwych lay-upów. Pudłowaliśmy również trójki. Nie chodziło wcale o ten rzut. Mieliśmy o wiele więcej szans na wygranie tej gry, ale z niego (Mitchella) jesteśmy naprawdę dumni… Jest na dobrej drodze w NBA- kończy.