Kolejne spotkanie i kolejne zagranie Giannisa, które z powodzeniem można by nazwać najlepszą i najważniejszą akcją tych finałów. Po jednym z najpiękniejszych bloków w historii play-offów, tym razem Grek przeniósł się na drugą stronę parkietu, by tam „wykończyć” alley-oopa od Jrue Holiday’a.
Na zegarze widniało niespełna 20 sekund do końca regulaminowego czasu gry. Devin Booker z piłką miał szansę wyprowadzić Phoenix Suns na pierwsze prowadzenie od końcówki drugiej kwarty. Zmuszony podwojeniem, gracz ekipy z Arizony zrezygnował z oddania rzutu w pierwsze tempo i odwrócił się z piłką tyłem do kosza. Tam dopadł go Jrue Holiday, który po wyrwaniu piłki z rąk przeciwnika, momentalnie rozpędził kontratak Bucks. Egzekucji dopełnił oczywiście Giannis, który po podaniu od rozgrywającego „wykończył” tzw. The Valley Oopa.
–Starałem się po prostu zdobyć pozycję do rzutu – odpowiadał na zarzuty Booker. – [Holiday] był za mną. Odwróciłem się, a on był tuż obok.-
–Myślę, że po prostu byłem w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. – przyznał skromnie Holiday.
–W tym podaniu chodziło przede wszystkim o zaufanie – zaznaczył Antetokounmpo na pomeczowej konferencji. – Oczywiście, mógł cofnąć piłkę, pozwolić, by zegar biegł i trafić dobry rzut. Ale zaufał mi, podał i byliśmy w stanie zdobyć punkty.
Ta akcja przyniosła jeszcze dodatkowy rzut wolny dla gości, po faulu Chrisa Paula. Mimo przestrzelenia osobistego przez Giannisa, dzięki walce na tablicy Jrue Holidaya, Bucks zapewnili sobie w miarę bezpieczne prowadzenie, które utrzymali już do końca meczu.
Antetokounmpo w całym spotkaniu zapisał na swoim koncie 32 punkty, 9 zbiórek oraz 6 asyst, przebywając na parkiecie ponad 41 minut. Mimo że był najlepiej punktującym zespołu za bohatera spotkania uznano Jrue Holiday’a, który rozegrał swoje najlepsze „zawody” w tych Finałach, notując 27 „oczek”. Teraz seria przenosi się do Milwaukee, gdzie Bucks o 3:00 w nocy z wtorku na środę staną przed szansą zamknięcia serii, a tym samym zdobycia drugiego Mistrzostwa w swojej historii.
Na koniec mamy jeszcze dla Was przypomnienie niewiarygodnego bloku Giannisa z Game 4: