Anthony Davis nie wyszedł na parkiet w drugiej połowie przegranego 92:100 spotkania z Phoenix Suns. Jeden z liderów Los Angeles Lakers naciągnął pachwinę w końcówce drugiej kwarty, zdecydowanie komplikując sprawy swojej drużynie. Adrian Wojnarowski z ESPN donosi jednak, że kontuzja nie jest aż tak poważna i skrzydłowy odpocznie tylko przez kilka dni. Wciąż nie wiemy, czy wystąpi w meczu nr 5.
Davis spudłował layupa na 50 sekund przed końcem pierwszej połowy i następnie upadł na podłogę. Chwilę poleżał, powoli wstał, ale trzymał się za pachwinę. Gra cały czas była kontynuowana, ale Davis w drugiej połowie nie pojawił się już na parkiecie. Trener Lakers – Frank Vogel – w rozmowie z dziennikarzami przyznał, że Davis przechodzi kolejne badania i coś więcej na temat stanu jego zdrowia będzie można powiedzieć w kolejnych godzinach. – To jeden z najlepszych zawodników na świecie, więc sprawą jasną jest, że musisz dostosować się do jego absencji. Walczyliśmy, ale strata była zbyt duża – skomentował Vogel.
Sam Davis nie rozmawiał z reporterami, ale swoją opinię na temat sytuacji Lakers wyraził LeBron James. Jeziorowcy remisują aktualnie w serii z Phoenix Suns 2-2. – Moim zadaniem jest sprawienie, aby zespół był w stanie wygrać. Wszystko zaczyna się od mojego nastawienia, które ma wpływ na każdego zawodnika. Te ramiona zostały po coś zbudowane. Jeśli będę trzeba wrzucić na nie coś więcej, to mnie to nie przeszkadza. Jestem gotów na wyzwanie – powiedział James. W sezonie regularnym Lakers zanotowali bilans 11-7 w meczach z Jamesem, ale bez Davisa. Drugą stroną medalu jest fakt, że przegrali w tym czasie sześć z siedmiu spotkań z drużynami, które znalazły się w play-offach.
Lakers grali również bez, narzekającego na ból w kolenie, Kentaviousa Caldwella-Pope’a. Wydawało się, że Lakers łapią odpowiedni rytm – wygrali osiem z ostatnich dziewięciu spotkań, pieczętując to 14-punktowym zwycięstwem w meczu nr 3 pierwszej rundy play-offów. Jednak Suns pokazali dzisiaj, że do końca nie odpuszczą. – Los nas w tym sezonie nie rozpieszczał, ale jakoś udało się nam do tj pory przetrwać. Musimy znaleźć jakieś rozwiązanie – dodał Kyle Kuzma.