Kobe Bryant i Bill Russell – wielkie koszykarskie legendy, których nie ma już z nami. Przez wiele dekad dwójkę jednych z najlepszych koszykarzy w historii łączyła przyjaźń i szacunek.
–Oglądałem wiele twoich meczów. Kiedy patrzyłem na twoją grę, próbowałem wyłowić z niej to, co jest agendą każdego gracza i zobaczyć, jak dobrze to realizuje. To jest sposób, w jaki podchodzę do gry największych. I tak oglądając, doszedłem do wniosku, że nie mógłbym być z ciebie bardziej dumny – powiedział podczas Meczu Gwiazd 2008 Bill Russell w kierunku Kobego Bryanta.
Rzadko zdarza się, żeby legendy składały sobie aż taki hołd. Russella i Bryanta łączyła przyjaźń, która trwała przez dekady. Z jednej strony był to podziw i uznanie, natomiast z drugiej – przeświadczenie o byciu częścią historii najlepszej koszykarskiej ligi świata.
Kobe wielokrotnie określał Billa mianem swojego mentora. Najgłośniej wybrzmiało to podczas jednego z wywiadów w 2017 roku, kiedy to przyznał, że od legendarnego zawodnika i trenera Celtics nauczył się jednej z najważniejszych lekcji w swoim sportowym życiu. – Ważne jest, aby patrzeć na umiejętności kolegów z drużyny pod kątem swoich. Kluczowe jest, aby umieć te umiejętności kompatybilnie do siebie dopasować – ta rada pomogła mi wygrać dwa pierścienie bez Shaqa – powiedział Kobe.
Russell na specjalne zaproszenie legendy Lakers był obecny w 2017 roku na zastrzeżeniu numeru Bryanta. – Kiedy myślę o Kobem, myślę o młodym chłopaku, który grał na miarę swoich możliwości. Może mogłeś go prześcignąć umiejętnościami, ale nie mogłeś prześcignąć jego pracowitości. Wielcy gracze, czarni czy biali, tak właśnie robią – przyznał po uroczystości.
Bill Russell jest dopiero piątym laureatem statuetki MVP, którego nie ma już z nami. Świat koszykówki stracił także Wilta Chamberlaina, Mosesa Malone’a, Wesa Unselda i oczywiście Kobego Bryanta.
Follow @mkacz
Follow @PROBASKET