Joakim Noah nie jest już zawodnikiem New York Knicks. Kibice z niecierpliwością czekali na ten ruch włodarzy. Środkowy był jedną z najgorszych o ile nie najgorszą decyzją, jaką w trakcie swojej pracy na rzecz klubu podjął Phil Jackson. Trudno powiedzieć, czy Jo wróci do ligi.
New York Knicks skorzystali z tzw. stretch-provision, by rozciągnąć wysoki kontrakt Joakima Noah. To oznacza, że zawodnik przez kilka kolejnych lat będzie otrzymywał od drużyny płatności z tytułu podpisanej dwa lata temu umowy. W 2016 Phil Jackson podpisał z wysokim na 4 lata za 76 milionów dolarów, co było straszną pomyłką z jego strony. Problemy zdrowotne i słaba forma Francuza nie pozwoliły mu w jakikolwiek pozytywny sposób pomóc swojej drużynie. Na domiar złego gracz wdał się w konflikt z Jeffem Hornackiem.
Dni Noah w Nowym Jorku były policzone. Już w trakcie letniego okienka mówiono, że Knicks rozwiążą kontrakt przed rozpoczęciem sezonu, jeżeli nie znajdą nikogo zainteresowanego handlowaniem za Jo. Nikt rzecz jasna się nie znalazł, bo nikt nie miał zamiaru przygarniać tak nieżyciowego kontraktu. Knicks postanowili więc wykorzystać specjalną klauzulę. To oznacza, że Noah wkrótce trafi na rynek wolnych agentów. Nie ma jednak większych nadziei związanych z jego powrotem do NBA.
W umowie było 38 milionów dolarów za dwa sezony. Kwota została rozciągnięta na kilka lat, by w mniejszym stopniu obciążać salary-cap Knicksów. Według informacji Adriana Wojnarowskiego i Iana Begleya – Noah nie spuścił z ceny, by ułatwić proces wykupienia jego kontraktu i zażądał wypłacenia całej kwoty. Ostatnią wypłatę od Knicksów Jo otrzyma w 2022, więc jeśli nie będzie rozrzutny, to o swoje finanse nie musi się martwić. Na pewno jednak chciałby jeszcze pograć w koszykówkę.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET