Czy Golden State Warriors zmusili Kevina Duranta do gry pomimo niewyleczonego urazu? Zawodnik zaprzecza takim oskarżeniom wobec swojej poprzedniej drużyny. – Po prostu chciałem grać w koszykówkę – podkreśla, odsuwając do sztabu szkoleniowego GSW wszelkie podejrzenia.
Fala hejtu spadła na Golden State Warriors, gdy Kevin Durant kilkanaście minut po powrocie do gry doznał kontuzji, która ostatecznie wykluczyła go z reprezentowania Brooklyn Nets w sezonie 2019/2020. Sztab medyczny GSW miał przyspieszać powrotu Duranta i nie być z zawodnikiem do końca szczery w kontekście jego stanu zdrowia. Mieli go wręcz poganiać, by pomógł Warriors w walce o three-peat.
– Jak możecie winić za to Warriors? Nie ma szans! Ktoś powiedział, że przekonywali mnie do szybszego powrotu. Nikt nic takiego do mnie nie powiedział – przyznaje Durant. – Codziennie pracowałem z Rickiem Celebrinim [dyrektorem działu sportu i medycyny Warriors]. Po prostu wróciłem, niczego nie planowałem. Takie rzeczy dzieją się w koszykówce i nikogo nie powinniśmy za to obwiniać. Dajmy sobie z tym już spokój. Ja skupiam się na powrocie do gry – dodaje KD.
KD zależało na tym, by skończyć swoją przygodę z Warriors wielkim sukcesem. Three-peat bez wątpienia zadowoliłby ambicje zawodnika. Ostatecznie jednak okres spędzony w Oakland KD zamknął dwoma mistrzostwami i nie powinien z tego powodu narzekać. – Wtedy po prostu chciałem grać i jeszcze przed meczem czułem się bardzo dobrze. […] Zależało mi na tym, by w tej serii zagrać – podkreśla dalej KD.
Wywiad KD zakończył pstryczkiem w nos Toronto Raptors wychodząc z założenia, że to prawdopodobnie ostatni raz w historii klubu, gdy ten awansował do wielkiego finału.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET