Utah Jazz i Danny Ainge nie zakończyli jeszcze pełnej przebudowy klubu. Rudy Gobert znalazł się w Wolves, Donovan Mitchell w Cavaliers, a każdy inny weteran zespołu z Salt Lake City może pojawić się na liście transferowej. Dotyczy to przede wszystkim Bojana Bogdanovicia, Mike’a Conleya, a także Jordana Clarksona.
Wszystko na to wskazuje, że z powyższej listy to właśnie 30-latek może być pierwszym wymienionym graczem, gdyż usługami najlepszego rezerwowego sezonu 2020-21 zainteresowani są m.in. Memphis Grizzlies, Milwaukee Bucks i Sacramento Kings.
W wywiadzie dla Complex Sports Clarkson powiedział, że cokolwiek się stanie, to jest gotowy na każdy możliwy scenariusz.
„Szczerze mówiąc, zobaczymy co się wydarzy. Jestem gotowy na wszystko. Gram już w lidze od dziewięciu lat. Stałem się już trochę weteranem. Tak więc, niezależnie od tego, w jakim kierunku zmierza kierownictwo, właściciele i zespół, to jestem na to gotowy. Jeśli jutro lub za tydzień będę nosił inną koszulkę, dostaję telefon i tak właśnie robię. Po prostu moim celem są kolejne zwycięstwa i przeniesienie drużyny na wyższy poziom, aby pewnego dnia sięgnąć po mistrzostwo. Takie jest moje spojrzenie. Jeśli pozostanę w Utah, będę dążył do zwycięstwa. Chcę dążyć do play-offów. Chciałbym zebrać zespół, który mógłby coś wygrać”.
Tak wygląda podejście weterana NBA, który doskonale zna realia i zdaje sobie sprawę, że ligą kieruje biznes, nad którym czasem nie ma kontroli. Utah Jazz prawdopodobnie będą chcieli handlować swoim obrońcą z zespołem, który da klubowi z Salt Lake City najlepszy możliwy pakiet draftowy. 30-latek ma zarobić w tym sezonie 13,3 miliona dolarów z opcją gracza na 14,3 miliona dolarów w kolejnych rozgrywkach Clarkson w ostatniej kampanii zdobywał dla Utah Jazz średnio 16 punktów i ma jasno określoną rolę strzelca z ławki NBA. Jest to rola, która pomogłaby niejednej drużynie w najlepszej lidze świata.
Były zwycięzca nagrody Szóstego Gracza zwrócił się również do fanów Los Angeles Lakers, którzy woleliby, a przynajmniej zastanawiali się, co by się stało, gdyby Jeziorowcy zatrzymali dawny trzon w postaci Lonzo Balla, Brandona Ingrama, Juliusa Randle’a i D’Angelo Russella i właśnie Jordana Clarksona.
„Nie sądzę, żeby to kiedykolwiek zadziałało, gdybyśmy tam byli wszyscy. Myślę, że byliśmy zbyt indywidualnymi graczami. Oddzielenie nas i wejście w nowy świat było dobrą zmianą scenerii dla wszystkich. Tak zabawnie jest patrzeć wstecz. Uważam, że Lakers wykonali świetną robotę wyszukując nas, odnajdując talenty i dając nam szansę, wybierając nas. Będąc w tej samej drużynie, nie sądzę, żeby to się kiedykolwiek udało. Prawdopodobnie nie przywrócilibyśmy im upragnionego mistrzostwa lub nic z tych rzeczy. Wiesz o co mi chodzi”.
Lakers wymienili m.in. Lonzo Balla i Brandona Ingrama, aby pozyskać Anthony’ego Davisa, który pomógł sięgnąć Jeziorowcom po mistrzowski tytuł w 2020 roku.