Kibice 76ers widzieli przyszłość w coraz jaśniejszych barwach – rewelacyjny progres drużyny pozwalał wierzyć, że oto rozpoczął się okres odrodzenia. Główną rolę w tym Procesie miał odgrywać Joel Embiid. Niestety, klub właśnie ogłosił, że Kameruńczyk nie wystąpi już do końca sezonu.
Sytuacja Joela Embiida była w ostatnich dniach niejasna. Od 27 stycznia, czyli ostatniego występu centra, wiedzieliśmy tylko o tym, że jest jakiś uraz, lecz diagnozy opierały się jedynie na przypuszczeniach. Niestety, okazało się, że rzeczywistość przerosła te proroctwa. Po prześwietleniu wyszło na jaw, że łąkotka w lewym kolanie koszykarza jest zniszczona bardziej, niż sądzono. Dodatkowo Embiid narzekał również na stłuczenie w obrębie tego samego kolana. W świetle tych wszystkich przypadłości, sztab medyczny Philadelphii 76ers postanowił odesłać środkowego na odpoczynek do końca sezonu.
Klubowi lekarze mają nie lada orzech do zgryzienia, jak zapewnić Kameruńczykowi odpowiednią rehabilitację. Drużyna z Miasta Braterskiej Miłości całe swoje nadzieje pokłada w tegorocznym debiutancie, widząc w nim franchise playera na kilka dobrych lat. Jego przypadłości niebezpiecznie jednak zbliżają go do „kolejnego Grega Odena” – Embiid formalnie w NBA jest już od trzech sezonów, lecz pierwszych dwóch nie rozegrał ze względu na kontuzję i rehabilitację prawej stopy.
Zatem największe asy pozostają głęboko w rękawie Philly. Na parkiet nadal nie wybiegnie Ben Simmons, przerwa czeka Joela Embiida. O ile ten pierwszy jeszcze nie pokazał, co potrafi, tak center rozbudził wszelkie apetyty – 20.2 PPG, 7.8 RPG, 2.1 APG i 2.5 BPG, zdobyte bez ani jednego meczu z przynajmniej 30 rozegranymi minutami, świadczą o nieprawdopodobnym potencjale. Do niedawna murowany kandydat do Debiutanta Roku zdobył te średnie grając jedynie w 31 meczach, pozostaje więc pytanie, czy te proporcje wystarczą, by odważono się na wręczenie mu nagrody?