Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że Ace Bailey będzie źródłem kontrowersji, których liga jeszcze jak dotąd nie widziała. Kiedy sezon zasadniczy już się jednak rozpoczął, a media zwróciły swoją uwagę w innych kierunkach, skrzydłowy zaliczył kilka naprawdę imponujących występów, a przedstawiciele Utah Jazz są nim wprost zachwyceni.
Obok Coopera Flagga to właśnie Ace Bailey był jednym z tych debiutantów, o których mówiło się najgłośniej. Nie chodziło wyłącznie o to, co wychowanek Rutgers University jest w stanie zaoferować na parkiecie, ale o celowe unikanie treningów z zespołami, by w ten sposób trafić tam, gdzie sobie tego zapragnie.
Ostatecznie plan ten nie wypalił, a skrzydłowy wylądował w Utah Jazz. Włodarze klubu podjęli ryzyko, bo choć w niektórych predykcjach przed Draftem 19-latka typowano nawet z numerem dwa, to Salt Lake City bez wątpienia nie było jednym z jego preferowanych kierunków.
Tymczasem Bailey ma za sobą już 15 występów w trykocie Jazzmanów, a w drugim tygodniu listopada wskoczył nawet do wyjściowej piątki. Szczególnie imponujące były jego występy przeciwko Indiana Pacers (20 punktów, 4 zbiórki; 4/8 za trzy) oraz Atlanta Hawks (21 punktów, 5 zbiórek, 3 asysty, 3 przechwyty; 4/7 za trzy). Odkąd został starterem (6 meczów), zdobywa on średnio 14 oczek, 3,3 zbiórki, 1,7 asysty oraz 1,5 przechwytu na mecz (54,1% z gry, 40,6% zza łuku).
Wydaje się więc, że Jazz nie mogą jak dotąd żałować podjętej decyzji, co potwierdzają doniesienia Briana Windhorsta z ESPN.
— W tym tygodniu pędziłem nieco czasu z przedstawicielami Jazz w Los Angeles. Ciągle zachwalali się Acem Baileyem, od góry do dołu. Uwielbiają go. Wychwalali jego boiskową inteligencję, choć wcześniej niczego takiego nie mówili. Są przekonani, że poszczęściło im się, że mogli wybrać go z „piątką” — powiedział dziennikarz.
Przed Baileyem wybrani zostali Cooper Flagg, Dylan Harper, VJ Edgecombe i Kon Knueppel. Każdy z nich zdążył już zaprezentować kawałek swojego potencjału i wydaje się, że za kilka lat możemy spoglądać na zeszłoroczny nabór jako jeden z najsilniejszych w tej dekadzie, choć wiele jeszcze przed nami.
— Przez cały poprzedni rok tankowali, a potem byli upokorzeni fatalną loterią Draftu. Byli więc szczęśliwy, że [Bailey] spadł [do piątego numeru]. Uważają się za szczęściarzy — dodał Windhorst.
W najnowszym rankingu debiutantów publikowanym przez NBA Bailey znalazł się na ósmej pozycji, ale przy obecnej tendencji możemy spodziewać się, że w najbliższych tygodniach zacznie od pukać do czołowej piątki.










