Przyzwyczaił nas do tego, że lubi deklarować wielkie rzeczy i z całą pewnością ma prawo myśleć, że Brooklyn Nets są najlepszą drużyną w lidze. James Harden cieszy się, że może rywalizować u boku Kyriego Irvinga i Kevina Duranta. Jest przekonany, że tytuł mają na wyciągnięcie ręki.
W poprzednim sezonie na drodze Brooklyn Nets stanęły problemy zdrowotne liderów. Ostatecznie Kevin Durant nie zdołał samodzielnie poprowadzić zespołu do mistrzostwa. Dlatego właśnie James Harden jest przekonany, że jeśli drużyna nie będzie miała podobnych problemów w kolejnym sezonie, to nikt nie jest w stanie jej zatrzymać. To deklaracja, która może dla rywali Nets stanowić konkretną motywację.
– Nawet pomimo wszystkiego, co działo się w trakcie ostatniego sezonu regularnego, byliśmy krok od finału wschodniej konferencji – mówił Harden. – Teraz mamy czas na to, by się przegrupować i zbudować wszystko tak, jak od początku chcieliśmy – dodaje. Nets do sezonu przystąpią rzecz jasna w roli mocnego faworyta. Każde inne zakończenie niż tytuł będzie dla ekipy Steve’a Nasha rozczarowaniem. Harden ma pomóc zrealizować cel.
– W zasadzie nie musiałem się do niczego tutaj dostosowywać. Cały czas gram tak, jak grałem wcześniej. Po prostu nie muszę tak często rzucać. Szczerze mówiąc to dla mnie idealna sytuacja – mówił dalej w rozmowie ze Sports Illustrated. W 36 meczach sezonu regularnego rozegranych dla Nets, były MVP ligi notował na swoje konto średnio 24,6 punktu, 8,5 zbiórki i 10,9 asysty trafiając 47,1 FG% oraz 36,6 3PT%.
– Kevin [Durant] i Kyrie [Irving] zawsze mogą zdobyć punkty, więc ja jako rozgrywający mogę skupić się na tym, by angażować w grę innych – kontynuuje Harden. – Mogę otwierać pozycję kolegom. Będę starał się robić tak, by pozostali również mieli realny wpływ na grę – kończy. Te słowa brzmią akurat bardzo rozsądnie. Harden przyciąga tyle uwagi defensywy, że może się w roli play-makera sprawdzić w sam raz.