Co w rodzinie, to nie zginie. Po tym, jak Austin Rivers został wyrzucony z boiska za kontakt z sędzią, w jego ślady poszedł ojciec, Doc, który dostał przewinienie techniczne za powiedzenie – jak to ma w zwyczaju – kilku słów za dużo w stronę arbitrów.
Szkoleniowiec Los Angeles Clippers jaki jest, każdy choć trochę wie. Spokój gości na jego twarzy dość często, ale gdy wybucha, to na całego. I choć przewinienia techniczne są u niego regularną normą, w tym sezonie zdaje się zbierać dachy nieco zbyt chętnie. Być może jest to spowodowane frustracją odnośnie słabszej dyspozycji graczy po niezwykle skutecznym początku. Niewykluczone, że wściekłość ta bierze się również z braków kadrowych. Porażka z Houston Rockets odbyła się bez udziału Blake’a Griffina i Chrisa Paula, co już na starcie ograniczyło możliwości Riversa w ustawianiu rotacji. Dodatkowo wyrzucenie jego syna pogłębiło ten problem.
Doc Rivers cieszy się autorytetem wśród zawodników, jednak w tym sezonie jego zachowanie może negatywnie na nich wpływać. Co prawda często zostaje wyrzucony za dyskusje odnośnie decyzji dotyczących jego podopiecznych, jednak to nie jest najlepszy przykład do naśladowania, by podejmować się podważania każdej opinii arbitrów. Jak wiemy, to już zaczęło mieć wpływ na graczy, do których pretensje miał nawet nowy współzawodnik, Marreese Speights. Mo zwrócił uwagę, że Clippers zbyt często podnoszą protest wobec decyzji sędziowskich i nie to powinno być ich priorytetem.
Austin Rivers w dziwnym odruchu odepchnął łokciem sędziego, choć faktycznie zdawał się nie wiedzieć o jego obecności za plecami, a taką przyjął linię obrony. Niemniej kontakt z sędzią oznacza wykluczenie i można rzec, że dura lex sed lex. Starszy Rivers utrzymuje również swoją niewinność, tłumacząc się przypominaniem sędziemu, że nie podyktował rzutu wolnego, gwiżdżąc wcześniej akcję 2+1 dla Mo Speightsa. Rodzinne wyrzucenie z parkietu nie było w tym wypadku pierwszym takim przypadkiem w NBA. Riversowie powtórzyli… swój własny wyczyn i to sprzed raptem 2 tygodni, gdzie również we dwóch wypadli z meczu z Washington Wizards.
Nierówna gra w tej fazie sezonu i problemy ze starterami mogą powodować irytację trenera, jednak nie powinien on przekładać tego na wpływ na drużynę. A odsyłanie głównego trenera do szatni podczas meczu z pewnością nie pozostaje bez znaczenia dla zespołu. Doc staje w obronie swoich graczy, jednak nieustanne podważanie roli sędziów nie jest sposobem na wygrywanie meczów. Jakość pracy arbitrów coraz bardziej rodzi różne konflikty i negatywne opinie, jednak to do nich należą ostateczne decyzje. Rivers powinien bardziej na chłodno podchodzić do trapiących go problemów i starać się pomagać drużynie, a nie pozbawiać się możliwości bezpośredniego oddziaływania na nią w trakcie meczu. Do tego musi opanować swoje geny, które coraz śmielej dają o sobie znać w zachowaniu Austina.